poniedziałek, 23 września 2013

Si vis, potes!




 ks. Karol Stehlin

Chcesz zmienić świat? 
Walcz o swoją świętość!


Drodzy Czytelnicy!
Już w Księdze Apokalipsy św. Jan opisał kierunek, w jakim podąża ludzkość wyrzekająca się Boga: triumfuje wówczas barbarzyństwo, doprowadzając ludzi do ruiny i do duchowej śmierci jeszcze za życia. Od początku chrześcijaństwa wiadomo, że ludzie aż do końca świata będą doświadczać pokus. Kiedy są oni coraz mniej świadomi konieczności walki z pokusami, tym bardziej będą ulegać ich zgubnemu wpływowi. I chociaż wiemy, że ostatecznie dobro zwycięży, to jednak roztropność chrześcijańska wymaga od nas, abyśmy rozumieli, że bieżące wydarzenia polityczne oraz zjawiska społeczne są właśnie realizowaniem się proroctw św. Jana. Upadek życia duchowego, jakiego jesteśmy świadkami, dokonuje się zatem za wiedzą Boga. Jednocześnie hojnie udziela On nam wszystkiego, co jest potrzebne do naszego ratunku i do zbawienia.

Grzech jako znak samorealizacji

Tworzona przez ludzi kultura i cywilizacja powinna dopomagać w osiągnięciu nieba, a nie zagradzać do niego drogę. Kultura (z łacińskiego colerecultus — kształtowanie, wychowywanie, pielęgnowanie) dotyczy duchowego doskonalenia człowieka. Cywilizacja zaś (z łacińskiego civis — członek społeczności) odnosi się do różnych sposobów organizacji i doskonalenia materialnej sfery życia ludzkiego. Trzeba podkreślić, że te dwa aspekty — kultura i cywilizacja — przenikają się nawzajem, a razem obejmują całokształt życia ludzkiego, które dokonuje się zarówno w wymiarze duchowym, jak też fizycznym. Coraz wyraźniej widzimy, że zamiast kultury mamy jednak „antykulturę”, a zamiast cywilizacji — „antycywilizację”. Nie służą one dobru ludzkości, ponieważ pozostają na służbie złych duchów i przewrotnych ludzi; są wrogami wszystkiego co dobre, prawdziwe i piękne. Kościół ma obowiązek toczyć z nimi walkę. I do ostatniego soboru (rozpoczętego w 1962 roku) czynił to. Mimo tego, iż na tym soborze jednostronnie ogłoszono „odprężenie” w relacjach ze światem, to jednak katolicy wierni Tradycji nie przyjęli tej nowej optyki. Od ponad 50 lat kontynuują walkę o przywrócenie Tradycji i o społeczne panowanie Chrystusa. Istotne jest nie tyle to, kiedy, a nawet czy w ogóle zdołamy zbudować powszechną, globalną, chrześcijańską kulturę i cywilizację — ważne, byśmy w tym kierunku podejmowali wszelkie możliwe starania. Resztę pozostawmy wszechmogącemu Bogu. Nawet z naszych niewielkich wysiłków, modlitw i ofiar Pan Bóg może wyprowadzić powszechne dobro. Istnieje jedna, główna przyczyna, jeden korzeń, z którego rozwinęła się obecna „antykultura” i „antycywilizacja” — grzech. W naszych czasach formalizuje się go, podnosi do rangi normy postępowania. W wielu wypadkach czyny złe, grzeszne przedstawiane są jako czyny neutralne, moralnie obojętne. Z przestrzeni publicznej w zasadzie w ogóle wyeliminowano samo słowo „grzech”. To co w oczach Bożych jest grzechem, świat traktuje jako znak samorealizacji i prawo człowieka. Ludzkość zniewolona duchem świata
Matka Boża w 1917 roku w Fatimie ostrzegała przed błędami rozpowszechnianymi z Rosji na cały świat. Był to czas, kiedy krwawe idee rewolucyjne znajdowały w tym kraju coraz więcej zwolenników. Destrukcyjne teorie stały się tam bezbożną praktyką, a miliony prostych ludzi zostały zmuszone do przyjęcia zła jako normy postępowania. Właśnie to odwrócenie porządku Bożego, zapoczątkowane przez rewolucję bolszewicką, rozlało się po świecie i zatruło wiele dziedzin życia — naukę, sztukę, politykę, ekonomię, edukację — tworząc świat takim, jakim znamy go dzisiaj. Oczywiście, nie cały świat jest objęty ideologią komunistyczną, nie wszędzie powiewają czerwone flagi, jednak trudno znaleźć zakątek całkowicie wolny od takiego czy innego błędu propagowanego przez marksistów. W obecnej sytuacji, z jednej strony widzimy, jak osoby, które poddały się fałszywym ideom, żądają prawa do uśmiercania nienarodzonych dzieci; prawa do zabijania chorych i niepełnosprawnych; prawa do uznania homoseksualnych wynaturzeń za normalny sposób życia; prawa do wprowadzania ideologii gender już nawet do przedszkoli. Z drugiej natomiast strony, mamy miliony osób w różnym stopniu uzależnionych, złamanych duchowo i moralnie, zmagających się z chorobami psychicznymi, depresjami czy nerwicami. Tak oto wyłania się przed nami obraz antykultury i antycywilizacji, które są tworzone przez niewolników grzechu, chcących uprawomocnić swoje błędy, fałsz i złe postępowanie. A dusze najbardziej niewinne — dusze dzieci — chcą pociągnąć za sobą ku nieszczęściu i zagładzie. O niewolnikach babilońskich, greckich, rzymskich, afrykańskich; o więźniach systemów totalitarnych słyszał cały świat. Tymczasem o niewolnikach grzechu, o więźniach zniewolonych przez grzech, świat słyszeć nie chce. Patologiczne prądy ideologiczne i praktyki nie zdobyłyby tak wielkiej popularności, gdyby nie tragiczny stan duszy, który obecnie zdominował ludzkie sumienia. I to właśnie w tym stanie należy upatrywać przyczyn powszechnego zepsucia. „Nigdy jeszcze dusza ludzka nie zatraciła się tak w celach ziemskich — nigdy się tak całkowicie nie rozpłynęła w żądzach i potrzebach naturalnych; tak chętnie nie zrosła z państwem; nie dała się tak ujarzmić nacjonalizmom, pieniądzom, technice i ekonomii, jak właśnie za naszych czasów. Chlubimy się, że bardziej niż kiedykolwiek zawojowaliśmy dla ducha świat zewnętrzny. W istocie jednak nigdy jeszcze ten świat nie posiadał takiej władzy nad duszą, jak dzisiaj” — napisał wnikliwie Fryderyk Wilhelm Foerster, niemiecki myśliciel i pedagog, w latach 20. ubiegłego stulecia.

Pierwsza rewolucja i pierwszy bunt

To co pozornie wygląda jak siła i władza, w rzeczywistości jest ogromną słabością duchową, tą samą, z której zrodziły się wszystkie ideologie i totalitaryzmy w dziejach świata. Przyczyna tkwi w odwróceniu się człowieka od tego, co nadprzyrodzone, do tego, co doczesne i w uczynieniu z tego celu życia. Dlatego ciągle aktualne jest pytanie o to, co my, katolicy, którym powierzono drogocenną perłę prawdy, mamy robić w tej trudnej, pozornie beznadziejnej sytuacji? Przede wszystkim powinniśmy upewnić się, czy środki, jakich używamy, są odpowiednie do walki ze zjawiskami zagrażającymi zdrowiu naszej duszy. Czy nie nazbyt często praktykujemy jałowy „dialog” z telewizorem, z radiem, komputerem czy gazetą? Do czego prowadzi nas codzienne, czasochłonne zaangażowanie w śledzenie bieżących wydarzeń w liberalnych stacjach informacyjnych? Nieliczne obiektywne media, przedstawiając prawdę, jednoznacznie świadczą o walce świata z religią katolicką. Zaś wszechobecne, liberalne media skutecznie znieczulają odbiorców, pogrążając ich w złudzeniach, jarmarcznej rozrywce bądź w samozadowoleniu. Niestety, bezkrytycznymi odbiorcami nieobiektywnych mediów są również katolicy, którzy — zamiast poznawać nauczanie Kościoła, a w szczególności nauczanie o środkach, jakie Kościół przygotował do walki z błędnymi ideologiami — bezmyślnie wchłaniają antychrześcijańską, trującą atmosferę. Jej sedno zawiera się w akcie buntu wobec Boga, a wyrażone jest w zawołaniu: Non serviam!, jakie wykrzyknął zbuntowany, największy z aniołów. To była pierwsza w dziejach stworzenia rewolucja. Dokonała się najpierw w społeczności aniołów, a później miała swoją niechlubną kontynuację w życiu ludzi. Najbardziej brzemienne spośród nich to XVI-wieczna reformacja, rewolucja francuska (1789) i rewolucja bolszewicka (1917). Zgniłymi owocami buntowniczego manifestu Non serviam! są wszystkie herezje, schizmy, wynaturzenia, a także rozbite małżeństwa, nieszczęścia rodzin i poszczególnych osób.

Zasiać niepokój i zwątpienie

Święty Antoni pustelnik jak ognia unikał przebywania z heretykami, ponieważ wiedział, że łatwo można zarazić się duchową trucizną. Twierdził, że rozmowa z nimi może stać się zgubą dla osób nieutwierdzonych w nauce i wierze katolickiej. Uznawał tylko jeden wyjątek: rozmawiał z nimi wówczas, gdy mógł podjąć próbę ich nawrócenia. Nie inaczej powinno być i dziś. I my powinniśmy mieć misyjnego ducha. Trwanie w postawie apostołów i misjonarzy, którzy przyprowadzali kolejne dusze do tronu Pana Jezusa, może uchronić nas przed wpadnięciem w diabelskie sidła. Gdy wierni tracą ducha misyjnego i gdy porzucają konkretne środki i zadania apostolskie, wówczas grozi im ogromne niebezpieczeństwo. Jednym z tych środków jest spokojny, cierpliwy i zarazem jednoznaczny styl przekonywania — można by go nazwać „językiem stanowczej miłości”. Trzeba niewierzącym cierpliwie tłumaczyć, że błądzą. Trzeba przywoływać cytaty z Pisma św. na potwierdzenie katolickiej wiary. Trzeba uruchamiać argumentację apologetyczną, odwołującą się do rozumu i praw logiki. Trzeba także naszemu przekonywaniu, naszym słowom, nadać zdecydowanie i stanowczość. Trzeba, aby niewierzący lub błądzący usłyszeli jednoznaczne słowa — powiedziane z miłością — że katolicka prawda jest jedyną drogą do zbawienia i że istnieje obowiązek jej przyjęcia. Kto ją świadomie oraz dobrowolnie odrzuca i w takim stanie umiera, ten traci zbawienie. Choć nawet w wypadku takiego przekazu nawrócenie osoby trwającej w niewierze lub w błędzie nie jest pewne, ale wówczas nie może ona twierdzić, że nigdy nie usłyszała prawdy o Bogu i religii. Pan Bóg niczego człowiekowi siłą nie narzuca, pozwala mu nawet na bunt. Ale jego wyborów nie pozostawia bez konsekwencji. I właśnie to — od nas, należących do Kościoła — świat powinien jasno usłyszeć. Mądrość Kościoła uczy nas, aby we wszystkich działaniach, mających na celu głoszenie wiary, zachować roztropność. Wrogom Boga i Kościoła, złym duchom, bardzo zależy, aby w duszach wiernych Chrystusowi zasiać niepokój. Liberalna prasa, radio, internet i telewizja pełne są treści świadczących o tym, że zło — już nie nazywane tam złem — rzeczywiście triumfuje. Złe duchy chcą, abyśmy z tego wyciągnęli fałszywy wniosek. Taki mianowicie, że ten triumf jest ostateczny i że w walce z siłami zła Pan Bóg przegrał, a Kościół jest skazany na niechybną zagładę.

Jałowe dyskusje zabierają czas, osłabiają ducha

Jeśli przestraszymy się diabelskich oskarżeń i fałszerstw, wówczas otworzymy się na szeroką falę niepokoju i lęku. I cóż z tego, że serce mamy prawe, skoro jest ono lękliwe i niespokojne? Cóż z tego, że żołnierz ma celną broń, jeśli ze strachu trzęsą mu się ręce? Gdy pojawia się w naszym sercu lęk, wówczas zło zdobywa sobie dogodny przyczółek. Mistrz życia duchowego ks. Wawrzyniec Scupoli tak opisuje tę zależność: „Niespokojne serce jest zawsze narażone na ciosy nieprzyjaciół. Przejęci niepokojem, nie potrafimy dostrzec prostej i pewnej drogi cnoty. Nasz wróg nie znosi pokoju w sercu, bo mieszka tam wtedy Duch Boży i czyni wspaniałe rzeczy”. Czego więc powinniśmy unikać? Z triumfującego obecnie neopogaństwa i kryzysu nie wolno nam wyciągać niewłaściwych wniosków. Poznaje się je po tym, że zasiewają w nas pesymizm, defetyzm, małoduszność i bezradność. Trzeba widzieć całą jaskrawość zła, trzeba zdawać sobie sprawę z kryzysu, w jakim pogrążony jest Kościół — ale musi być to dla nas jak czerwona raca na niebie, dająca znak do mobilizacji, wyjścia z okopów i ruszenia do ataku. Źle zaczyna dziać się nie wtedy, gdy wróg naszego zbawienia kieruje na pole bitwy kolejne armie, ale wówczas, gdy garstce obrońców Bożego ładu wypada oręż z rąk. Bractwo Św. Piusa X i wierni Tradycji tworzą niewielką armię. I nawet jeśli pomnoży ona swoje szeregi, to nadal nie będzie wielka. Ale jej siła polega przede wszystkim na tym, że ona istnieje! Nie jest dobrze, kiedy katolicy bez końca dyskutują o zagrożeniach Kościoła, jednocześnie nie potrafiąc bądź nie chcąc podać sposobów, jak im przeciwdziałać. Tego rodzaju postępowanie jest zawsze jałowe, odbiera pokój serca, niszczy relacje z innymi, a przede wszystkim zabija w nas wiarę, nadzieję i miłość. Kiedy tracimy równowagę emocji i spokój ducha, wtedy — zamiast służyć Panu Bogu — oddalamy się od Niego. 8 Kiedy poświęcamy czas abstrakcyjnym dywagacjom, kiedy bez końca analizujemy globalne problemy trapiące ludzkość, zawsze tracimy spokój, ulegamy rozczarowaniu i zniechęceniu. I tak przez całe lata możemy martwić się o nieokreślony „świat” czy też „ludzkość”, jednocześnie zaniedbując obowiązki wobec naszej rodziny i życia duchowego. Rozmyślając nad rozwiązaniem globalnego problemu niedożywienia czy też ocieplenia klimatu, jednocześnie możemy zwalniać się z obowiązku wychowywania dzieci, znalezienia pracy, spędzania czasu z rodziną czy też codziennej modlitwy. Świat nas nienawidzi? To żadna nowość
Ogromny problem stanowi naturalizm naszego myślenia, który sprawia, że łatwo przychodzi nam za zło obwiniać ludzi, zapominając, że w istocie za każdym złem stoi zły duch. Ci, których czasem nazywamy w skrócie wrogami Kościoła, niejednokrotnie mogą działać nieświadomie, będąc jedynie narzędziami wykorzystywanymi przez osobowe zło. Gdy uświadomimy sobie, że główną przyczyną walki z prawdą i Kościołem są złe duchy, wówczas zmieni się nasz sposób walki. Zrozumiemy wtedy, że kiedy angażujemy się w tę walkę, zawsze musimy odwoływać się do pomocy nadprzyrodzonej — do pomocy Pana Boga. „Zwyciężyć możemy tylko wtedy, kiedy metodom, w których [wrogowie Kościoła] są mistrzami, przeciwstawiać będziemy nasze metody — metody Baranka Bożego. Dają one nieznane światu panowanie nad duszami, a o to przecież — o władanie ludźmi i kierowanie ich życiem — toczy się cała walka między nami a światem. I nie jest prawdą, że miłość chrześcijańska, która jest podstawą działania katolików, to coś ckliwego, słabego czy też anemicznego” — powiedział o. Jacek Woroniecki OP, poruszając tę niezmiernie ważną kwestię. Naszego Pana Jezusa Chrystusa możemy naśladować tylko wówczas, gdy poważnie weźmiemy sobie do serca Jego słowa: „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że mnie pierwej, niż was, nienawidził. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą” (J 15, 18—20). Musimy więc upodabniać się do naszego Boskiego Mistrza. A jeśli głośno domagamy się praw dla katolickiej Tradycji, to jeszcze bardziej powinniśmy wkraczać na drogę pokornych cierpień, modlitw i cichych ofiar. Tylko wówczas nasza walka będzie skuteczna. Wrogowie Pana Jezusa nienawidzili Go, więc nie inaczej jest z Jego owczarnią.

Jeśli tylko chcesz — możesz!

Paradoks katolicyzmu, swego rodzaju trudność w jego praktykowaniu polega na tym, iż najpierw trzeba zerwać z duchem świata, ale potem, napełniwszy się duchem miłości nadprzyrodzonej, trzeba w tym świecie mądrze żyć. Pogańskie wierzenia, szczególnie wschodnie, akcentują potrzebę odizolowania się człowieka od świata. Tymczasem katolicyzm podkreśla, że celem i jednocześnie drogą zbawienia duszy ludzkiej jest podjęcie walki z duchem świata. Powołaniem katolików jest zerwanie z duchem świata i jednoczesne przenikanie świata duchem chrześcijańskim. Posłannictwo to może wydawać się niemożliwe do wykonania, ale i tutaj wzorem jest nasz Boski Nauczyciel: nie był ze świata, nie miał ducha świata, a jednocześnie żył na świecie i przemieniał go Swoją miłością. W Fatimie Matka Boża ukazała niezawodny środek chroniący nas przed błędnymi ideologiami — Jej Niepokalane Serce. To w Nim tkwi tajemnica prawdziwej siły, która uratuje ludzkość przed zalewem błędów. Czekając na dzień, kiedy papież wspólnie z biskupami całego świata poświęci Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, my sami już dziś możemy — i powinniśmy — poświęcić temu Sercu samych siebie i cały świat. Możemy — i powinniśmy — naszą ofiarą i pokutą zadośćuczynić za bluźnierstwa, zniewagi i grzechy, dotkliwie raniące Niepokalane Serce Maryi. Najlepszym orężem w walce ze wszystkimi błędami jest nasza osobista świętość. A zatem starajmy się o nią, pamiętając o zasadzie, którą kierowali się wszyscy święci: si vis, potes— jeśli tylko chcesz, możesz.







Zapraszamy na wykład Ks. Karola Stehlina do Białegostoku.





Ks. Karol Stehlin - "Absurd i destrukcja  istotą nowoczesnej sztuki".





 ks. Karol Stehlin

Absurd i destrukcja 
istotą nowoczesnej sztuki


Rewolucja francuska dokonała ogromnego przewrotu w dziejach ludzkości. Zniszczenia nie ominęły również sztuki. Rezygnacja z pojmowania człowieka jako bytu stworzonego na podobieństwo Boże, zaprowadziła szybko do zaniku samego piękna, ponieważ istnieje ono tylko tam, gdzie jest forma, nadająca kształt materii. A właśnie z tej formy, czyli pojmowania człowieka jako obrazu Boga, rezygnuje nowoczesna sztuka.
Istotą sztuki, co odzwierciedla się w jej zasadach i początkach, jest pozostawanie w służbie Boga. Artysta, tworząc swoje dzieło, w pewnym sensie uczestniczy w boskim dziele stworzenia. Najstarsze dzieła sztuki są obiektami sakralnymi, związanymi z kultem Boga (u pogan: bóstw) lub wiążą się z ogólnie pojętą tajemnicą śmierci. Wszystkie dzieła sztuki z czasów chrześcijańskiej starożytności powstawały dla chwały Boga: obrazy ołtarzowe i rzeźby w romańskich i gotyckich świątyniach, freski na ścianach kościołów i krużganków, ilustracje ksiąg liturgicznych i naczynia przeznaczone dla kultu Bożego. W renesansie nastąpił początek zmiany mentalności, co najlepiej widać w malarstwie: myśl o wieczności zaczyna tracić w sztuce centralne miejsce. Obok motywów sakralnych, coraz częściej pojawiają się pejzaże, portrety — malowane np. przez Rafaela, Tycjana, Dürera, Holbeina czy Bruegela, powstają rzeźby zwierząt i postaci mitycznych. Ogólnie jednak życie społeczne, a więc również i sztuka, przepojone było jeszcze duchem chrześcijańskim. Znany wiersz z 1595 roku głosił, że „bez Boga nie powstało żadne dzieło sztuki!”.

Artysta już nie współpracuje z Bogiem

Sztuka romańska ukazała ludziom majestat i wielkość Boga. Sztuka gotycka, ze swoimi wysokimi sklepieniami i ostrołukami, wyrażała tęsknotę człowieka za niebem. Barok radował się okruchami nieba na ziemi. Szczyt doskonałości w mierze i harmonii, w symetrii i formie odnajdujemy u Hiszpana Diego Velasqueza, który znakomicie potrafił przedstawić człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Rewolucja francuska (1789 r.) dokonała niszczącego przewrotu również w dziedzinie sztuki. Barok i rokoko traktowane były przez jakobinów jako symbol ancien regime (starego reżimu), który, jak się wyraził Anatol France, trzeba „powiesić i zniszczyć”. W wieku XVIII racjonaliści doby oświecenia domagali się wprost sekularyzacji sztuki. Lessing twierdził, że jej celem ma być przyjemność, jaką sprawia człowiekowi. Zaś Charles Batteux bronił tezy, że sztuka jest dziełem wyłącznie ludzkim i dlatego ma respektować prawa jedynie ludzkie. Artystą, który dokonał prawdziwej rewolucji w malarstwie, był Franciszek Goya. Początkowo malował portrety cesarzy Karola III i Karola IV. Stopniowo jednak, przejęty okropnymi wydarzeniami z początku XIX wieku, w coraz ciemniejszych barwach przedstawiał człowieka zdeprawowanego podczas zawieruchy wojny. Widzimy to w jego cyklu obrazów pt. Los Desastres de la guerra (Okropności wojny) z 1805 roku.

Demony wkroczyły w codzienne życie ludzi

Kilka lat później Goya stworzył serię Los Disparates (Absurdy), stanowiącą prawdziwy przełom w sztuce: świat demonów wkroczył w codzienne ludzkie życie. Historycy sztuki jednomyślnie stwierdzają, że właśnie te rysunki należą do głównych inspiracji sztuki nowoczesnej. Przedstawiony na nich świat jawi się jako straszliwy, potworny, diabelski. Niegdyś sztuka traktowała piekło jako miejsce wydzielone, pozaziemskie i wszystko, co w życiu ludzkim jest grzeszne czy przerażające, zostało w nim zamknięte. Rzeczywistość demoniczna była przedstawiana jako coś, co istnieje obok człowieka, ale nie jest z nim zespolone. Goya malował piekło jako integralną część życia ludzkiego, a nawet ludzkiej natury. Jest to nowe pojmowanie człowieka, polegające na tym, że nie tylko wygląda on jak demon, ale w zasadzie sam jest demoniczny. „Goya pokazuje brutalnie człowieka: już nie jako obraz Boga, ale jako istotę pozbawią cech ludzkich; a po śmierci jako trupa, którego się wyrzuca” — napisał Theodor Hetzer. Człowiek pojmowany był jako istota pogrążona w samotności, opuszczeniu i subiektywizmie. Widać to najwymowniej w obrazie Mnich nad morzem Caspara Davida Friedricha. Samotny zakonnik, odwrócony plecami do widza, wpatruje się w nieskończoność morza, nad którym widać jedynie firmament. Heinrich von Kleist tak skomentował to dzieło: „Nie może być nic smutniejszego nad tę postać: samotna iskra życia w rozległym państwie śmierci, samotny środek w samotnym kole”.

Mrok, chaos i zgnilizna

Dzieło to doskonale ujmuje także nową wizję sztuki: ma być autonomiczna i bezwzględna, wycofana z publicznego życia, ma być samotnym monologiem artysty. Tak pojmowana, autonomiczna sztuka staje się substytutem religii dla człowieka, który wierzy jedynie w samego siebie. To ubóstwienie sztuki, podobnie jak ubóstwienie państwa u Hegla, jest wyrazem marzeń człowieka, który — podobnie jak Prometeusz — chce być bogiem dla siebie samego. André Malraux powiedział w związku z tym, że „głos chrześcijaństwa jest w naszej kulturze zupełnie nieznany”, a współczesność opanowana jest „wolą autonomicznego kształtowania świata, która po raz pierwszy opiera się tylko na sobie”. Zaprzestanie pojmowania człowieka jako stworzonego na podobieństwo Boże, prowadzi jednak nieuchronnie do zaniku samego piękna, ponieważ istnieje ono tylko tam, gdzie jest forma, nadająca kształt materii. A właśnie z tej formy, czyli z istoty człowieczeństwa jako obrazu Bożego, rezygnuje nowoczesna sztuka. Wszystko, co ciemne, zgubne, groźne, chore, martwe, zgniłe, zniekształcone, udręczone, wypaczone, wykrzywione, nieczyste, zwichnięte, mechaniczne — wszystkie nieludzkie właściwości zawładnęły dziś człowiekiem, jego życiem i wyobraźnią. Robią z człowieka ruinę i automat, trupa i robaka, opisują go jako byt brutalny, okrutny, sprośny, podły, nikczemny, potworny i maszynowy.

Sztuka substytutem religii

W różnych kierunkach nowoczesnego malarstwa eksponuje się rozmaite antyludzkie cechy: w kubizmie — uśmiercenie, w ekspresjonizmie — chaos, w surrealizmie — demoniczny chłód. Istnieje także żądza „nowości za wszelką cenę” oraz pragnienie wykorzystania sztuki jako środka zniszczenia wszelkiego porządku i ukazania wszechobecnego oszustwa. Ten swoisty „infernalizm” (przedstawianie piekła) rzadko jest jawnym programem. W większości przypadków działa on jako ukryta siła. José Ortega y Gasset mówił o „wygnaniu człowieka ze sztuki”. Pychę samowystarczalnego człowieka, który wynosi się ponad wszystko i ponad wszystkich, wyraził dobitnie Le Corbusier: „Sztuka jest niezbędna tylko elitom, cementując je, aby mogły rządzić. Istotą sztuki jest pycha!”. Oskar Kokoschka, który na początku sam był zwolennikiem „sztuki nowoczesnej”, wyjaśnia: „Nowoczesna sztuka polega na proklamacji świata bez człowieka, podobnie jak filozofia materialistyczna koncentruje wszystkie wysiłki intelektu, aby udowodnić, że Boga nie ma — zamiast budować pozytywny obraz świata, który miałby sens i wartość. Ta bezprzedmiotowa sztuka jest religią bez Boga”.

Sztuka na progu ostatecznej katastrofy

Kolejnym „bohaterem” rewolucji w sztuce był Pablo Picasso. Również on, podobnie jak Goya, przeszedł długą drogę od realizmu lat młodzieńczych do kubizmu, a stąd do surrealizmu. Swoje kolaże komponował z gazet, drewna, tkanin oraz kawałków ceramiki, naklejając je na płótno i przedstawiając jako „obrazy”. Mikołaj Bierdiajew w Sensie historii tak scharakteryzował dzieła futurystów: „Wszelka radość życia pod słońcem zanikła. Monstrualny huragan pozrywał jedną zasłonę po drugiej. Ze wszystkich rzeczy została zdarta skóra, a ciało, przedstawiane w obrazach o nieprzemijającej piękności, wyschło. Wydaje się, że już nigdy nie będzie wiosny na ziemi, już nigdy nie będzie liści, pięknych kształtów i żywych form. W dziełach Picassa widzimy proces rozkładu, kubistycznego podziału zdrowych form ludzkich na części składowe, aby móc dotrzeć do głębi i tam odnaleźć elementarne formy pierwotne, z których składa się człowiek. Sztuka Picassa zrywa z wzorami natury i wzorami antyku. Nie szuka doskonałego człowieka w jego integralności. Straciła możliwość postrzegania całości i posuwa się coraz dalej w procesie rozkładu. Ludzka forma, jak i w ogóle każda naturalna forma, znika. Duch opuścił modernistyczną sztukę, a ciało uległo dematerializacji. Ten proces dematerializacji w malarstwie prowadzi do przygnębiającego wniosku: sztuka znajduje się na progu ostatecznej katastrofy”. Siergiej Bułhakow konkluduje: „Picasso budzi zgrozę, ponieważ jego demonizm jest autentyczny i szczery. Stan szatańskiego opętania jest zjawiskiem współczesnych czasów, które rozpowszechnia się szybko na wszystkie strony”. Bułhakow nie odmawia Picassowi duchowości, ale jest to, jak twierdzi, „duchowość szatańska”.

Zaspokajamy tych, którzy szukają dziwactw i absurdu

Sam Picasso 2 maja 1952 roku tak powiedział o sobie i swojej twórczości: „Od kiedy sztuka nie jest już pokarmem najlepszych, artysta może używać swego talentu dla realizacji własnych zachcianek i fantazji. Ludzie nie znajdują w sztuce ani zaspokojenia tęsknoty za pięknem, ani pocieszenia. Natomiast bogaci, próżni i po prostu ciekawscy szukają w niej nowości, dziwactw, oryginalności, rzeczy gorszących i przewrotnych. Od okresu kubizmu, a nawet jeszcze wcześniej, zadowalałem tych wszystkich krytyków niezliczonymi dowcipami, które mi przyszły do głowy, i które oni tym bardziej podziwiali, im mniej były zrozumiałe. W ten sposób szybko stałem się znany. A chwała dla artysty to popyt, majątek, bogactwo! Dziś jestem nie tylko sławny, jestem także bogaty. Jednak sam przed sobą nie mogę uznać się za artystę we właściwym sensie tego słowa. Wielkimi malarzami byli Giotto, Tycjan, Rembrandt i Goya. Ja jestem tylko żartownisiem, który rozumiał swoją epokę i wyciągał wszystko, co tylko mógł, z głupoty, lubieżności i próżności współczesnych ludzi!”. Wyznanie to oddaje dobrze wszechobecnego dziś ducha nihilizmu; nie ma wątpliwości, że artyści dzieł o takiej inspiracji służą w rzeczywistości szatanowi. Francuski historyk sztuki Champigneulle twierdzi: „Surrealizm ucieka od życia ziemskiego nie w życie wieczne, ale w doczesność. Odrzuca nadprzyrodzoność, nienawidzi zasadniczo wszystkiego, co ma charakter religijny, ucieka w świat pod-naturalny, perwersyjny”. „Jesteśmy niszczycielami Europy” — wołał Aragon, zaś Le Corbusier dodawał: „Centra naszych starych miast z ich katedrami i świątyniami muszą być zburzone i zastąpione drapaczami chmur”. Hilla Rebay, kierowniczka muzeum malarstwa abstrakcyjnego w Nowym Jorku, wyraża się jeszcze dobitniej: „Naprawdę szkoda, że bomby nie niszczyły skuteczniej tego, co stare”.

Sztuka dziełem sfrustrowanych intelektualistów

Nowoczesna sztuka uważa siebie za anty-sztukę. I rzeczywiście, co wspólnego mają abstrakcyjne „dzieła” z prawdziwą sztuką? Nawet Salwador Dali zdystansował się od tego, co nazywał „akademią szpetoty”: „Jesteśmy świadkami narodzin synkretycznej sztuki, pół-karykatury, pół-dekoracji. Picasso i Matisse potrafili jeszcze dobrze malować. Ich dzisiejsi naśladowcy już nawet nie umieją porządnie malować i nie są w stanie odtworzyć na płótnie ludzkiej twarzy. To straszne, bo w ten sposób całemu pokoleniu grozi upadek w najmroczniejsze barbarzyństwo”. Franz Werfel tak określa artystyczną awangardę, do której sam w młodości należał: „Dostrzegałem w sobie oraz w innych wiele arogancji. A skoro sam byłem taki w młodości, muszę przyznać z własnego doświadczenia, że nie ma niczego bardziej bezczelnego, aroganckiego i diabelskiego, niż ta artystyczna awangarda złożona z radykalnych intelektualistów, przekonanych o własnym wyrafinowaniu, głębi poglądów i zdolności do zadawania bólu. W rzeczywistości byliśmy jednak mało znaczącymi palaczami, podgrzewającymi piekło, w którym przypiekana jest dzisiejsza ludzkość”. Koniec tego procesu opisuje znakomicie austriacki malarz i architekt Friedrich Hundertwasser: „Ci, którzy tworzą sztukę, to już od dawna nie są artyści, lecz mała, międzynarodowa mafia sfrustrowanych intelektualistów. Sfrustrowanych, ponieważ ogół społeczeństwa nie dostrzega ich zabiegów. Ci z nich, którzy piastują stanowiska dyrektorów muzeów, teoretyków sztuki i dziennikarzy, są w rzeczywistości pasożytami żerującymi na ciele społeczeństwa. Nikt nie chce mieć z nimi nic do czynienia. Mafia ta, której obce jest pojęcie prawdy i poczucie rzeczywistości, chce dziś dyktować ogółowi, na czym polega prawdziwa sztuka. Odizolowana od normalnego świata, przemawia niezrozumiałym, stworzonym przez siebie żargonem: pop art, body art, concept art, land art, op art, happening, dripping, action painting, taszyzm... Tym sfrustrowanym fabrykantom sztuki malarze jedzą z ręki, w nadziei na zorganizowanie wystawy, pochlebny artykuł w prasie albo sprzedaż ich obrazów. Ci, którzy w ten sposób pną się w górę, będą błaznami obecnego establishmentu. Ich sztuka jest pusta, pozbawiona piękna, bezbożna, głupia i zimna”.

Dekadencja nie będzie wieczna...

Aleksander Sołżenicyn, oceniając duchową kondycję współczesnego społeczeństwa, pisze: „Ludzie zapomnieli o Bogu, stąd cała klęska!”. Odrodzenie sztuki nie może nadejść bez odrodzenia religijnego. Nowoczesna sztuka pokazuje dobitnie, że człowiek, oddalając się od Boga, pogrąża się w nonsensie i demoniczności, ostatecznie niszcząc samego siebie. Może jednak właśnie to doświadczenie zupełnego osamotnienia, a nawet samounicestwienia, będące ostatecznym skutkiem ludzkiej pychy, stanie się punktem zwrotnym i da nowy początek ludzkości i sztuce? Trzeba pamiętać, że syn marnotrawny dopiero pośród świń, w skrajnej nędzy i upadku, zdał sobie sprawę ze swego fatalnego stanu. Zrozumiał, że pozostała mu tylko jedna możliwość ratunku. Co do sztuki, to być może długo jeszcze spustoszone, centralne miejsce będzie świeciło pustką. Ale w końcu człowiek musi uświadomić sobie, że w tym pustym centrum znajduje się opuszczony tron Tego, któremu się on jedynie należy — Bogu.




[ "Zawsze Wierni" 5/2013]


O Różańcu Świętym.



Kilka słów o Różańcu świętym

Historia Różańca

Od pierwszych wieków chrześcijaństwa wielu wiernych chciało wypełniać zalecenie św. Pawła: „Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5, 17). Po ustaniu prześladowań rozwinął się, zwłaszcza w Egipcie i Syrii, masowy ruch pustelniczy, stawiający sobie za główny cel oddawanie czci Bogu przez nieustanną modlitwę. W eremach pustelniczych wypracowano wiele form modlitwy, m.in. modlitwę powtarzalną, czyli krótkie, powtarzane wielokrotnie formuły, które służyły skupieniu myśli i wznosiły serce ku Bogu. O pustelniku Pawle z Teb wiadomo na przykład, że każdego dnia odmawiał trzysta razy „Ojcze nasz”.
Pierwsze świadectwa wielokrotnego odmawiania modlitwy „Zdrowaś Maryjo” sięgają VII wieku. Wkrótce zaczęto odmawiać pozdrowienie anielskie 150 razy, nazywając to psałterzem Najświętszej Dziewicy. Tę formę modlitwy praktykowali m.in. niepiśmienni mnisi, którzy nie mogli używać psałterza Dawidowego. Ok. XII wieku zaczęto do 150 „Zdrowaś...” dołączać „Ojcze nasz”, a w czasie jednej z wielkich epidemii dżumy do pozdrowienia anielskiego dodano drugą część: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej”.
Ogromnie zasługi w propagowaniu modlitwy różańcowej mieli liczni święci i papieże, a zwłaszcza zakon dominikanów. Nie bez powodu istnieje przekaz, że św. Dominik otrzymał różaniec z rąk Matki Bożej. Najistotniejszym wkładem świętego w powstanie Różańca jest połączenie modlitwy ustnej z kontemplacją, czyli wprowadzenie istotnych dla tej formy modlitwy tajemnic różańcowych, których treść rozważa się podczas odmawiania poszczególnych dziesiątek. O. Garrigou-Lagrange tak to ujmuje:
Najświętsza Maryja Panna objawiła św. Dominikowi rodzaj modlitwy, do tamtej pory nieznanej, która, jak powiedziała, będzie jedną z najskuteczniejszych broni w walce z błędami i trudnościami. Pod Jej natchnieniem św. Dominik udał się do zamieszkiwanych przez heretyków wiosek, zgromadził tłumy i nauczał go o misteriach zbawienia – wcieleniu, odkupieniu, życiu wiecznym. Zgodnie z tym, o czym go pouczyła Maryja, dokonał on rozróżnienia pomiędzy różnymi rodzajami tajemnic i po krótkim pouczeniu odmawiał 10 Zdrowaś Maryjo. To, czego nie zdołało uczynić słowo kaznodziei, dokonywała w sercach ludzkich słodka modlitwa. Jak obiecała Maryja, okazało się to najbardziej owocną formą przepowiadania.
Dzięki rozpowszechnieniu modlitwy różańcowej w formie katechetycznej i kontemplacyjnej dokonało się duchowe zwycięstwo nad albigensami. Sam św. Dominik i jego bracia, którzy jako wędrowni kaznodzieje przemierzali świat, ogromnie przyczynili się do rozpowszechnienia tej modlitwy. Według pochodzącego z 1240 r. świadectwa dominikanina Jana de Maily można stwierdzić, że już wtedy, na wzór odmawiania psałterza z Biblii, dodawano „Chwała Ojcu...”. Z czasów św. Dominika pochodzi też prawdopodobnie podział na tradycyjne trzy części – radosną, bolesną i chwalebną. Św. Tomasz z Akwinu, dominikanin, pisał: „Chrystusa (...) potrzeba tak samo adorować, jakbyśmy Go widzieli w ramionach Dziewicy, rozpiętego na krzyżu i siedzącego po prawicy Ojca” (Suma teologiczna I, q. 26, ad 6).
Od Soboru Trydenckiego modlitwa różańcowa stała się praktyką wszystkich rodzin chrześcijańskich. Wtedy to, chcąc uczynić ją modlitwą bardziej przystępną, ograniczono jej długość do pięciu dziesiątek.

Elementy Różańca

Różaniec jest modlitwą na wskroś katolicką. Tkwi korzeniami w Piśmie św., czerpiąc ze spisanego słowa Bożego najistotniejsze elementy. „Ojcze nasz” to najpiękniejsza modlitwa, którą przekazał nam sam Pan Jezus Chrystus (Mt 6, 9). „Zdrowaś Maryjo” jest pozdrowieniem, które skierował archanioł Gabriel podczas zwiastowania do Najświętszej Maryi Panny (Łk 1, 28). Dalszą część modlitwy stanowi powitanie i błogosławieństwo, które wypowiedziała Elżbieta pod adresem Matki Pana (Łk 1, 42). Natomiast modlitwa „Święta Maryjo...” to symboliczny element Tradycji Kościoła, echo wzniosłych tytułów, którymi obdarzamy naszą Matkę i Królową – „Wspomożycielka wiernych”, „Ucieczka grzesznych”.
Z reguły Różaniec łączy się – i słusznie – z Najświętszą Maryją Panną, ale właściwie jest to modlitwa do Pana Jezusa, jakby patrzenie na życie Chrystusa oczyma Najświętszej Dziewicy Maryi. Modlitwa ta jest najprostszą szkołą kontemplacji, w której uczymy się rozważać poszczególne wydarzenia życia Jezusa.
Papież Pius V, potwierdzając w 1569 r. modlitwę różańcową w tradycyjnej formie 15 dziesiątek, pisał:
Różaniec, albo Psałterz Błogosławionej Dziewicy Maryi, jest bardzo pobożnym sposobem modlitwy do Boga. Jest to sposób łatwy i możliwy do praktykowania przez każdego. Polega na wysławianiu Błogosławionej Dziewicy przez powtarzanie pozdrowienia anielskiego „Zdrowaś Maryjo” sto pięćdziesiąt razy, tyle ile jest psalmów w psałterzu Dawida, przeplatając każdą dziesiątkę modlitwą Pańską i rozważając przy tym odpowiednie tajemnice z życia Pana Jezusa.
Papież Leon XIII w encyklice o Różańcu Iucunda semper z 1894 r. uczył, że bez rozważania tajemnic nie ma Różańca. Istotą Różańca jest bowiem odmawianie i rozmyślanie, połączenie modlitwy ustnej z rozważaniem Ewangelii. Matka Boża, prosząc o odmawianie Różańca, chce nas skłonić do poznania tajemnic wiary i do życia tymi tajemnicami.

Zwycięstwa różańcowe

Gdy w XVI wieku Europą chcieli zawładnąć muzułmanie, papież Pius V wezwał wszystkich katolików do modlitwy różańcowej. 7 października 1571 r. w okolicach Lepanto chrześcijanie pokonali flotę turecką. Było to wielkie zwycięstwo katolików, bo została zatrzymana potężna inwazja muzułmanów na Europę. Na ścianie zbudowanej w swym mieście kaplicy dziękczynnej wenecjanie napisali: „Non virtus, non arma, non duces, sed Mariae Rosiae victores nos fecit” (‘Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maryja Różańcowa dała nam zwycięstwo’). Przekonanie to potwierdził papież św. Pius V. Świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej. W dokumencie ustanawiającym to święto napisał:
Pragniemy szczególnie, aby nigdy nie zostało zapomniane wspomnienie wielkiego zwycięstwa uzyskanego od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny w dniu 7 października 1571 r., odniesione w walce przeciw Turkom, nieprzyjaciołom wiary katolickiej.
W roku 1683 potęga turecka znów zagroziła Europie. Wojska muzułmańskie dotarły aż pod Wiedeń. Wszystko wskazywało na to, że nie ma ratunku nie tylko dla miasta, ale dla całego kontynentu. Papież Innocenty XI zwrócił się do polskiego króla Jana III Sobieskiego z prośbą o pomoc. Polski Sejm nie chciał jednak się zgodzić na udział polskich wojsk w tej wojnie. Dopiero objawienie maryjne, jakie miał spowiednik króla, o. Stanisław Papczyński, spowodowało zmianę decyzji posłów. Zmierzając pod Wiedeń, Sobieski zatrzymywał się w maryjnych sanktuariach. Modlił się na Jasnej Górze i w Piekarach na Śląsku. Jako zawołanie bojowe dla swych rycerzy wybrał słowa: „Jezus, Maryja”. Do bitwy doszło 12 września. Gdy licząca 27 tysięcy żołnierzy armia pod dowództwem polskiego króla starła się z ponadstutysięczną armią turecką, w Krakowie z Katedry na Wawelu wyruszyła w kierunku kościoła Mariackiego procesja „wojska duchowego”. Śpiewając, odmawiano modlitwę różańcową. W procesji niesiono Najświętszy Sakrament oraz cudowny obraz Matki Bożej Różańcowej. Do gorącej modlitwy różańcowej zmobilizowali się wszyscy mieszkańcy Krakowa. Zaprzestali handlu, zrezygnowali nie tylko z pracy, ale także z posiłków. Z różańcami w dłoniach modlili się o zwycięstwo. Ich modlitwa została wysłuchana. Przy niewielkich stratach własnych Sobieski pokonał przeważające siły muzułmańskie. Król zawiadomił o wiktorii papieża Innocentego XI, posyłając mu chorągiew Mahometa i wiadomość: „Przybyłem, ujrzałem, Bóg zwyciężył”. Na pamiątkę zwycięstwa pod Wiedniem Innocenty XI ustanowił 12 września dla całego Kościoła wspomnienie Najświętszego Imienia Maryi.
W XX wieku Portugalia, przejęta orędziem Fatimy, nie doznała cierpień II wojny światowej. Na Filipinach różaniec był bronią w obaleniu dyktatora Marcosa, a Austrię i Brazylię uratował od komunizmu. Ile łask ludzie i narody otrzymali na przestrzeni dziejów dzięki modlitwie różańcowej – trudno sobie wyobrazić.

Opinie o Różańcu

Papież Urban IV:
Co dzień za sprawą Różańca spływają na lud chrześcijański wszelkie dobrodziejstwa.
Papież Leon XIII:
Ze względu na swą kompozycję Różaniec jest najdoskonalszą formą modlitwy. Stanowi mocną obronę naszej wiary, a w tajemnicach, będących przedmiotem naszej kontemplacji, wskazuje nam wzniosły wzór cnót... Pośród licznych form pobożności wobec Maryi najbardziej ceniona i rozpowszechniona jest piękna modlitwa Różańca świętego... Przypomina w doskonałym zestawieniu wielkie tajemnice Jezusa i Maryi: ich radości, cierpienia i zwycięstwa.
Papież Pius XI:
W pobożności – tak samo jak w miłości – nie przykrzy się częste powtarzanie tych samych słów, gdyż ogień miłości, która nas rozpala, sprawia, że zawsze zawierają coś nowego.
Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort:
Niechaj wszyscy, mężczyźni i niewiasty, uczeni i prości, sprawiedliwi i grzesznicy, wielcy i mali, wysławiają i cześć oddają Jezusowi dniem i nocą odmawiając święty Różaniec... Wierzcie w moc Różańca. Nie oparł mu się żaden grzesznik, skoro oplotłem go Różańcem... Różaniec to łańcuch bezpieczeństwa na stromej skale szczytów górskich. Nie wolno się zatrzymywać na żadnej tajemnicy. Trzeba iść dalej. Bo pełnia życia jest u szczytu... Zżyjmy się z Różańcem tak, abyśmy go stale odmawiali, abyśmy łatwo doń wracali, abyśmy mu poświęcali wszystkie wolne chwile.
O. Pio:
Kochajcie Maryję i czyńcie wszystko, co możecie, aby ludzie ją kochali. Odmawiajcie ku jej czci Różaniec. Czyńcie to zawsze... Przylgnijcie do Różańca. Okazujcie wdzięczność Maryi, bo to ona dała nam Jezusa... Modlitwa różańcowa jest syntezą naszej wiary, podporą naszej nadziei, żarem naszej miłości.
S. Łucja z Fatimy:
Nie ma w życiu problemu, którego by nie można rozwiązać za pomocą Różańca.

Zorganizowane formy modlitwy różańcowej

Bractwa różańcowe

Wśród szeroko rozpowszechnionych w średniowieczu bractw pobożnych szczególne miejsce należy się bractwom różańcowym, zakładanym i rozwijanym przez dominikanów. Pierwsze historycznie udokumentowane bractwo różańcowe założył w 1470 r. bł. Alan de Rupe. W 1475 r. takie bractwo w Kolonii założył inny dominikanin Jakub Sprenger. Później w Niemczech i Francji pojawiają się kolejne bractwa, skupiające licznych wiernych. W Polsce rozkwit bractw różańcowych nastąpił w XVII w., a słynnym ich organizatorem był dominikanin o. Abraham Bzowski. W annałach polskich bractw różańcowych można znaleźć imiona królów i wielkich wodzów, m.in.: Zygmunta Starego, Stefana Batorego i Jana III Sobieskiego. Kasowane przez zaborców podczas rozbiorów Polski bractwa już się nie odrodziły w XX w. Obecnie bractwa różańcowe liczą na świecie ok. 2 mln członków. Przynależność do takiej wspólnoty daje duchowe korzyści (odpusty i modlitwa bractwa za członków za życia i po śmierci) oraz nakłada obowiązki, do których należą: odmówienie 15 tajemnic Różańca w ciągu tygodnia, wzorowe życie chrześcijańskie, udział w miesięcznych nabożeństwach różańcowych i godne obchodzenie świąt Matki Bożej, z okazji których dostępuje się odpustu.

Różaniec nieustający

Rozwinął się mniej więcej w tym samym czasie, w pierwszej połowie XVII w., we Włoszech i Francji. Polega na tym, że jego członkowie losują sobie jedną godzinę w pewnym okresie czasu (np. roku lub miesiącu, w zależności od liczby członków), w której odmawiają cały Różaniec. Dzięki temu w każdej godzinie trwa nieprzerwanie modlitwa różańcowa.

Różaniec rodzinny

Najczęściej przy okazji rekolekcji lub misji parafialnych rodziny deklarują się – co jest odnotowywane w specjalnych księgach – że będę odmawiały wspólnie Różaniec, który umacnia wspólnotę domową, napełnia je łaską i daje siłę do dobrego życia.

Róże różańcowe

Bardzo rozpowszechnioną – także w naszym kraju – formą wspólnego praktykowania modlitwy różańcowej są tzw. róże różańcowe, zwane również Żywym Różańcem. Róże różańcowe zawdzięczają swoje powstanie i strukturę Paulinie Jaricot (1799–1862), która w 1825 r. zaczęła zakładać grupy Żywego Różańca. Były to grupy składające się z 15 osób, z których każda odmawiała codziennie jedną z 15 tajemnic różańcowych. Wkrótce Żywy Różaniec stał się bardzo popularny w całej Francji, a jeden z biskupów, zdumiony religijnym ożywieniem w swojej diecezji, napisał: „Przypisuję to działaniu Żywego Różańca”. Dwa lata po powstaniu Żywego Różańca istniało już 150 grup, a wielu francuskich biskupów przeszczepiło go do swoich diecezji. Papież Leon XII w 1827 roku pobłogosławił to dzieło, a Grzegorz XVI wydał dokumenty zatwierdzające Stowarzyszenie Żywego Różańca. Kilka lat po powstaniu Żywego Różańca tylko w samej Francji należało do niego ponad 3 miliony wiernych.

Zasady Żywego Różańca

Różami różańcowymi kieruje kapłan zwany moderatorem Żywego Różańca, a jedną różą kieruje zelator (róża mężczyzn) lub zelatorka (róża niewiast), wybierani przez członków róż.
Statut, oraz obowiązki szczegółowe zelatorów oraz członków róż opracowuje ksiądz moderator w formie małej broszurki i rozdaje przy wpisywaniu się do róży.
Podstawowym obowiązkiem sióstr i braci Żywego Różańca jest codzienne bardzo pobożne odmawianie przez cały miesiąc tej tajemnicy, którą się otrzymało, w intencji podanej przez księdza moderatora.
W każdą 1. niedzielę miesiąca należy urządzić zmianę tajemnic różańcowych, czyli przydzielenie członkom róży innych tajemnic niż te, które odmawiali w minionym miesiącu. Tajemnice różańcowe w postaci kart są ogólnie dostępne w sklepach z dewocjonaliami.
Bardzo ważne jest to, aby zapisując się do róży, nie zapominać o odmawianiu dziesiątki różańca świętego, gdyż wtedy kółko różańcowe ulega przerwaniu. Najlepiej wybrać sobie dogodną, stałą porę dnia odmawiania, dzięki temu nabierając dobrego nawyku.

Odpusty różańcowe

Odpust zupełny

Za odmawianie Różańca świętego można zyskać odpust zupełny po wypełnieniu następujących warunków:
  • spowiedź św. (może być kilka dni wcześniej),
  • Komunia św. W tym dniu, w którym chcemy zyskać odpust,
  • modlitwa według intencji Ojca św., przynajmniej jeden raz Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo,
  • wyrzeczenie się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, nawet najmniejszego,
  • odmówienie w kościele lub kaplicy publicznej albo w rodzinie przynajmniej jednej części Różańca, czyli 5 tajemnic. Różaniec należy odmawiać w sposób ciągły oraz połączyć modlitwą ustną z rozważaniem poszczególnych tajemnic. We wspólnym odmawianiu Różańca prowadzący modlitwę powinien zapowiadać każdą tajemnicę.

Odpust cząstkowy

Odmawianie Różańca we wszystkich innych okolicznościach lub bez zachowania wymienionych wyżej warunków przynosi tylko odpust cząstkowy, który ma także wielką wartość, zarówno dla nas, jak i dla dusz w czyśćcu cierpiących.
Wierni, którzy należą do różnych stowarzyszeń modlitwy różańcowej i odmawiają w nich modlitwę różańcową ponadto mogą zyskać odpust zupełny – pod zwykłymi warunkami – w następujące dni roku kościelnego:
  1. w święto Zmartwychwstania Pańskiego,
  2. w święto Bożego Narodzenia (25 grudnia),
  3. w święto Zwiastowania Pańskiego (25 marca),
  4. w święto Wniebowzięcia Matki Bożej (15 sierpnia),
  5. w święto Królowej Różańca Świętego (7 października),
  6. w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (8 grudnia)
  7. w święto Ofiarowania Pańskiego (2 lutego),
  8. w rocznicę przyjęcia do Bractwa Żywego Różańca.
Każdy wierny może zyskać odpust cząstkowy za pobożne używanie poświęconego różańca. Jeśli różaniec jest poświęcony przez Ojca Świętego, można zyskać odpust zupełny w uroczystość śś. Piotra i Pawła Apostołów po wypełnieniu zwykłych warunków i po odmówieniu w tym dniu wyznania wiary, np. „Wierzę w jednego Boga”...

Modlitwa Fatimska

Podczas trzeciego objawienia w Fatimie, 13 lipca 1917 roku, Matka Boża nauczyła dzieci modlitwy i prosiła aby ją odmawiały po każdej tajemnicy:
O mój Jezu przebacz nam nasze grzechy, broń od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.

Akt oddania się Niepokalanemu Sercu Matki Najświętszej

Na zakończenie odmawiania części Różańca zaleca się – zwłaszcza przy wspólnym odmawianiu – odmówić ten akt oddania:
Matko Boża, Niepokalana Maryjo! Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam. Ochotnym sercem oddaję się Tobie w niewolę miłości.
Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi i ku pomocy Kościołowi świętemu, którego jesteś Matką.
Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam. Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twego Syna i zawsze zwyciężasz.
Spraw więc, Wspomożycielko Wiernych, aby moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna była rzeczywistym Królestwem Twego Syna i Twoim. Amen.

Modlitwa ku czci Matki Najświętszej

O Pani moja, święta Maryjo! Polecam Twej świętej obronie, szczególniejszej opiece i miłosierdziu dziś i po wszystkie dni i w godzinie mej śmierci siebie, duszę i ciało moje, całą nadzieję i pociechę moją, wszystkie uciski i nędze moje, życie i koniec życia mego Tobie powierzam, ażebym przez świętą Twoją opiekę i zasługi wszystkie moje sprawy urządził i wykonał według Twojej i Syna Twego woli. Amen.

Obietnice Różańca świętego, objawione bł. Alanowi de Rupe

Obietnic tych jest piętnaście, tj. tyle, ile jest tajemnic Różańca. Oto one:

  1. Ktokolwiek będzie Mi służył przez odmawianie Różańca św., otrzyma wyjątkowe łaski.
  2. Obiecuję Moją specjalną obronę i największe łaski wszystkim tym, którzy będą odmawiać Różaniec.
  3. Różaniec stanie się bronią przeciw piekłu, zniszczy, pomniejszy grzechy, zwycięży heretyków.
  4. Spowoduje on, że cnoty i dobre dzieła zakwitną; otrzyma on od Boga obfite przebaczenie dla dusz; odciągnie serca ludu od umiłowania świata i jego marności; podniesie je do podążania rzeczy wiecznych.
  5. Dusza, która poleci Mi się przez odmawianie Różańca, nie zginie.
  6. Ktokolwiek będzie odmawiał Różaniec i odda się rozmyślaniu nad jego świętymi tajemnicami, nigdy nie będzie pokonany przez niepowodzenia. Bóg nie będzie go karał w swej sprawiedliwości, nie zginie śmiercią niespodziewaną, jeżeli będzie sprawiedliwy, wytrwały w łasce Bożej i będzie godny życia wiecznego.
  7. Ktokolwiek będzie miał prawdziwe nabożeństwo do Różańca – nie umrze bez sakramentów Kościoła.
  8. Wierni w odmawianiu Różańca będą mieli w życiu i przy śmierci światło Boże i pełnię Jego łaski.
  9. Uwolnię z czyśćca tych, którzy mieli nabożeństwo do Różańca świętego.
  10. Wierne dzieci Różańca zasłużą na wysoki stopień chwały w niebie.
  11. Otrzymacie wszystko, o co prosicie, przez odmawianie Różańca.
  12. Wszystkich, którzy rozpowszechniają Różaniec, będę wspomagała w ich potrzebach.
  13. Otrzymałam od Mojego Boskiego Syna obietnicę, że wszyscy obrońcy Różańca będą mieli za wstawienników cały dwór niebieski w czasie życia i w godzinę śmierci.
  14. Wszyscy, którzy odmawiają Różaniec, są Moimi synami i braćmi Mojego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa.
  15. Nabożeństwo do Mojego Różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do nieba.