Drodzy
wierni,
W wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny dotarliśmy ostatecznie do kresu naszej pielgrzymki. Uczucie radości z osiągnięcia celu i dotarcia w to święte miejsce daje nam przedsmak tego wspaniałego dnia, kiedy to mamy nadzieję powrócić do naszej prawdziwej ojczyzny w niebie. W naszym doczesnym życiu wszyscy znajdujemy się niejako na pielgrzymce – ten ziemski świat nie jest naszym ostatecznym miejscem spoczynku, jednak w dniu dzisiejszym zaznać możemy w skromny sposób odpoczynku, którego dostąpimy pewnego dnia w niebie.
To, że kierujemy się do tego sanktuarium Matki Bożej posiada głęboką wymowę, gdyż to właśnie Ona odbyła tę pielgrzymkę ludzkiej egzystencji w sposób najbardziej doskonały i zarazem pełny. Mamy dziś wigilię Wniebowzięcia, dzień poprzedzający Jej chwalebne zwieńczenie ziemskiego pielgrzymowania. Przypomnijmy sobie uroczystą definicję dogmatyczną Piusa XII o Wniebowzięciu Maryi: głosi ona, że pod koniec Jej ziemskiego życia została Matka Boża wzięta z ciałem i duszą do niebieskiej chwały. Ta definicja Świętej Matki Kościoła zawiera trzy fundamentalne prawdy o Najświętszej Maryi Pannie: po pierwsze, że ukończyła Ona swą doczesną pielgrzymkę, zakończyła bieg swego ziemskiego życia. Po drugie, że została wzięta do nieba z ciałem i duszą – innymi słowy w niebie znalazła się nie tylko Jej dusza, ale też ciało. I po trzecie, że cieszy się Ona chwałą nieba, jako nagrodą za wierność swej ziemskiej misji.
We Wniebowzięciu widzimy przede wszystkim wynagrodzenie wierności Najświętszej Maryi Panny. O wierność taką również my musimy nieustannie się modlić i dziękować za nią Chrystusowi Panu. W tym roku obchodzimy także 25-lecie święceń kapłańskich naszego Przełożonego, księdza Karola Stehlina. Dwadzieścia pięć lat wierności święceniom to zaprawdę wielki powód do dziękczynienia, do dziękowania dobremu Bogu za powołanie go do kapłaństwa, za utrzymanie go w nim, do dziękowania Matce Bożej za nieustanną nad nim opiekę i lata owocnej pracy. Dwadzieścia pięć lat to ćwierć wieku, nieco więcej niż pokolenie. W naszych czasach wierność jest tak rzadka, że zaprawdę mamy za co być wdzięczni.
Tak więc, drogi Księże Karolu, przede wszystkim dziękujemy dobremu Panu za powołanie Cię do kapłaństwa, dziękujemy również tobie w imieniu wszystkich wiernych, którzy przyjęli łaskę Bożą poprzez twoje ręce, w imieniu wszystkich dusz, które dzięki tobie odnalazły swe powołanie i motywację. Mistrzowie duchowości uczą nas, że najlepszym sposobem proszenia o łaskę jest dziękowanie Panu za wszystko, co otrzymaliśmy – niech więc tak będzie i w naszym przypadku. Niech nasze najgłębsze podziękowania za wszystko co otrzymaliśmy poprzez twoje ręce przybiorą postać prostej modlitwy, by kolejnych dwadzieścia pięć lat twej posługi przyniosły jeszcze obfitsze owoce dla wieczności.
Zbawiciel pozostawił swym Apostołom potrójne polecenie: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem. A oto ja jestem z wam po wszystkie dni aż do skończenia świata”.
Chrystus Pan obecny jest wśród nas dzięki posłudze kapłana, który ściąga Go na ziemię podczas Ofiary Ołtarza, który głosi Jego naukę podczas katechizacji i który odpuszcza nasze grzechy, popełniane w pielgrzymce do naszej niebieskiej ojczyzny. Te trzy polecenia Zbawiciela, dane Apostołom w dniu Jego Wniebowstąpienia, są również ściśle związane ze składającą się z trzech elementów definicją dogmatyczną Świętej Matki Kościoła odnośnie do Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Tak więc składając dzięki za dwadzieścia pięć lat wierności w kapłaństwie Chrystusowym i przygotowując się na jutrzejsze święto, powinniśmy rozważyć głęboki związek pomiędzy Wniebowzięciem Matki Bożej i poleceniami danymi przez Chrystusa Apostołom, czyli Jego kapłanom.
Uroczysta definicja dogmatyczna o Wniebowzięciu Matki Bożej stwierdza wpierw, że ukończyła Ona swą ziemską pielgrzymkę. Nie stwierdza, że umarła, gdyż Tradycja Kościoła posługuje się w odniesieniu do tego wydarzenia terminem „zaśnięcie”. Nie ulega jednak wątpliwości, że zakończył się etap Jej ziemskiego życia.
Również w życiu kapłana widzimy w pewnym sensie zakończenie ziemskiego życia i porzucenie doczesnych zajęć. Jak mówi Psalm: Jesteś kapłanem na wieki, wedle porządku Melchizedeka. Św. Paweł rozwija ten wers w swym liście do Żydów: Melchizedek był bez narodu, bez rodowodu, bez rodziny czy plemienia. Kapłan, jak pisze św. Paweł, brany jest spośród ludzi – i wyświęcany dla ludzi w sprawach, które odnoszą się do Boga, by mógł składać dary i ofiary za grzechy. Kapłan jest więc człowiekiem, który ofiaruje to, co stanowi najgłębszą część jego ludzkiej natury – nie jest już członkiem swego narodu, nie jest już członkiem swej rodziny. Podobnie jak Melchizedek - nie należy już do żadnego narodu. Nie istnieje już dla siebie, ale dla innych. Zabierany jest spośród ludzi, aby poświęcać się sprawom Bożym. Ofiarowany zostaje Bogu, aby mógł udzielać ludziom Bożych łask.
Tak więc Chrystus Pan nakazuje swym Apostołom: nauczajcie wszystkie narody. Kapłan jest dla wszystkich narodów, nie tylko dla swego własnego. W momencie swych święceń porzuca wszystkie doczesne zajęcia, wyrzeka się rodziny i kariery, nie należy już odtąd do siebie samego, ale do Boga - a należąc do Boga należy do każdego człowieka, do wszystkich narodów. Podobnie jak Matka Boża zakończyła swe ziemskie życie, by mogła być wzięta do chwały nieba, tak również kapłan wyrzeka się swej doczesnej kariery by prowadzić dusze do ich wiecznej ojczyzny.
Przede wszystkim jednak kapłan posłany jest po to, by nauczać wszystkie narody. Przepowiadanie jest pierwszym i najważniejszym jego obowiązkiem – w istocie stanowi ono główny powód jego wybraństwa. Chrystus Pan powiedział wpierw: „nauczajcie”, a dopiero potem – „udzielajcie chrztu”. Na swe własne zbawienie pracuje kapłan przede wszystkim wypełniając obowiązek nauczania. Kapłan, który nie naucza katechizmu albo który nie poucza powierzonych sobie dusz, czyni swój apostolat bezowocnym, a swą własną duszę skazuje na potępienie. Pismo św. mówi: ἀναγγελεῖ σοι τοὺς πρεσβυτέρους σου καὶ ἐροῦσίν σοι: Zapytaj kapłanów, niech ci powiedzą (DT 32, 7).
Obecny kryzys przybrał tak przerażające rozmiary właśnie wskutek braku wyrazistego i jednoznacznego nauczania. Magisterium Kościoła, skażone fałszywym irenizmem, nie chciało nauczać czy definiować czegokolwiek, pomimo licznych wątpliwości i niejasności, czego skutkiem jest postępująca dezorientacja i demoralizacja wiernych. Nawet wśród kapłanów widzimy niestety awersję do nauczania, do prowadzenia podstawowej choćby katechizacji. Kryzys ów będzie się bez wątpienia pogłębiał, o ile nie powrócimy do tego, co najbardziej podstawowe, do przekazywania i przyjmowania prawd naszej wiary. Zauważmy, że Pismo św. stwierdza, że powinniśmy „pytać” kapłanów, czyli wymagać od nich. Tak więc, drodzy wierni, domagajcie się od waszych kapłanów prawdziwej nauki Zbawiciela, domagajcie się od nich katechizacji, gdyż bez tych dwóch elementów zarówno wy sami jak i kapłani, którym powierzone zostały wasze dusze, nie jesteście w stanie wytrwać w dobrym. Macie prawo do doktryny Kościoła, kapłan zaś ma obowiązek przekazywać ją wam, nie wahajcie się domagać od niego katechizacji.
W dogmacie o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny czytamy również, że została Ona wzięta z ciałem i duszą do nieba. Do nieba nie została wzięta jedynie Jej dusza, podobnie jak dusze wszystkich sprawiedliwych, ale też Jej ciało. Jest Ona Matką Boga nie tylko wedle duszy, ale też w szczególny sposób poprzez dar ciała danego Zbawicielowi, tak więc czyś naturalnym i sprawiedliwym jest, by Jej ciało otrzymało wieczną nagrodę natychmiast po tym, jak zakończyła Ona swą ziemską pielgrzymkę.
Chrystus Pan nakazał również Apostołom udzielać chrztu w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Innymi słowy polecił im udzielać sakramentów, z których pierwszym w kolejności jest właśnie chrzest. Kapłan jest przede wszystkim człowiekiem ofiary, tym który sprawuje Najświętszą Ofiarę Mszy. Kapłan jest przede wszystkim sługą Kościoła, tym który sprawuje obrzędy i który odpowiedzialny jest za publiczny kult Boży. Jako istoty ludzkie zobowiązani jesteśmy do oddawania czci Bogu nie tylko w naszych duszach, ale również w ciałach i nie tylko jako jednostki ale i jako wspólnota. Mamy obowiązek oddawać Bogu kult publiczny i to właśnie kapłan sprawuje tę publiczną Ofiarę w imieniu Kościoła poprzez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków.
To Najświętsza Ofiara Mszy stanowi ciało i duszę Kościoła. Stanowi jego duszę, ponieważ jest odnowieniem Ofiary, przez którą Chrystus Pan nas odkupił i przez którą udziela nam swych łask wysłużonych na Krzyżu. Msza jest również w pewien sposób ciałem Kościoła, ponieważ jest jego publiczną modlitwą, najważniejszym aktem publicznym Kościoła. Jest zarówno fizyczną manifestacją jak i przyczyną sprawczą Królestwa Bożego na ziemi. To przede wszystkim Msza czyni Kościół katolicki widzialnym i to wokół niej skupiają się wszystkie inne widzialne elementy Kościoła – czyli budowle, hierarchia, obrzędy oraz prawa – wszystko znajduje swą widzialną manifestację w Najświętszej Ofierze Mszy. Msza jest publicznym aktem Kościoła, w którym wszystkie inne manifestacje jego życia mają swe źródło oraz siłę. Zniszczenie Mszy oznacza zniszczenie Kościoła, a osłabienie nabożeństwa do Mszy oznacza osłabienie wpływu Zbawiciela na społeczeństwo świeckie. Rozumieli to nawet wrogowie Kościoła.
Przez ostatnich pięćdziesiąt lat byliśmy świadkami niszczenia Mszy, a co za tym idzie niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej. A jaka była tego przyczyna, drodzy wierni? Jak to możliwe, by całe pokolenie katolików całkowicie porzuciło katolicką Mszę na rzecz banalnej i szkaradnej liturgii, która zajęła jej miejsce w naszych kościołach? Jak mogli na to pozwolić? Z pewnością moglibyśmy odpowiedzieć słowami Ewangelii: „Nieprzyjazny człowiek to uczynił” – dlaczego jednak nie spotkało się to ze sprzeciwem wiernych? Być może nie rozumieli oni, jak wielki skarb posiadali i nie doceniali go tak, jak powinni.
Jeśli przyjrzymy się temu, co zalało nasze kościoły, odpowiedź nasuwa się sama. Stara Msza była zbyt trudna, zbyt trudna do opanowania. Łacina i chorał gregoriański wymagają zbyt wielkiego wysiłku. Tak więc wygodniej jest śpiewać jedynie pieśni w języku narodowym. A jeszcze wygodniej śpiewać jedynie pieśni współczesne, które wszyscy znają i które usłyszeć można w radiu. Wygoda podszeptuje nam, by nigdy nie starać się nauczyć śpiewać czegoś innego niż Kyriale VIII, a tym bardziej innych śpiewów nakazanych nam przez rubryki. Najlepiej klęczeć jedynie podczas Mszy i pozostawić wszystko organiście oraz scholi. I najlepiej, by wszystko trwało możliwie najkrócej. Tak zwana nowa Msza jest niczym innym jak kultem lenistwa, miernoty i banalności. Jest kultem lenistwa doprowadzonym do ostatecznych konsekwencji: pozwala nam czynić dla Boga najmniej jak to tylko możliwe, zapewniając nam samym maksymalną wygodę. Architektami nowej Mszy nie byli bynajmniej gorliwi katolicy, ale ludzie letni, ludzie którzy jako pierwsi porzucali strój duchowny czy nawet kapłaństwo. Doszło do tego, że wszystkie funkcje zarezerwowane normalnie dla kapłana wykonywane są obecnie przez świeckich. Stare kobiety rozdzielają Komunię św., podczas gdy kapłan siedzi w prezbiterium. Taka jest smutna rzeczywistość owej nowej Mszy, będącej w istocie afirmacją ludzkiej gnuśności.
Jednak, drodzy wierni, samo słowo liturgia oznacza obowiązek, jaki mamy wobec Boga, publiczny obowiązek oddawania Mu czci. Jest to obowiązek, a więc coś, co my jako chrześcijanie musimy wypełniać w imieniu całego Kościoła. Jeśli się nie modlimy - i co więcej jeśli nie modlą się kapłani - nie modli się Kościół, a świat skazany jest na ruinę i potępienie. Kult, jaki składamy Bogu musi być najlepszym, co możemy Mu ofiarować, gdyż sam Bóg powiedział, że gardzi ofiarą ludzi oziębłych. Nawet jeśli nie mamy wielu talentów, nawet jeśli mamy jedynie wdowi grosz, musi dać z siebie wszystko. Nie możemy zadowalać się przeciętnością, oznaczałoby to bowiem skazanie się na potępienie. Zbawiciel może tolerować grzesznika i raduje się naszą gorliwością, jak jednak mówi Pismo, człowieka letniego wyrzuci On ze swych ust. Zaś najlepszym przejawem gorliwości jest staranie o doprowadzenie do największej doskonałości kultu, jaki składamy Bogu.
Tak więc, drodzy wierni, proście kapłanów by nauczali was jak oddawać cześć Bogu zgodnie z duchem Kościoła. Proście ich, by uczyli was muzyki Kościoła, jego modlitw – macie bowiem do nich prawo – są one modlitwami Mistycznego Ciała Chrystusa.
To, że Msza jest publicznym aktem Kościoła, oznacza nie tylko, że powinniśmy się podczas niej modlić, ale też że powinniśmy i musimy modlić się modlitwami Mszy, jako tymi, które Kościół zanosi za nas i przez nas. Powinniśmy odmawiać te same modlitwy, którymi modli się podczas Mszy Kościół: Kyrie Eleison, Panie, zmiłuj się nad nami. Wsłuchujcie się w nie, śpiewajcie je całym sercem – to najskuteczniejszy sposób modlitwy.
To właśnie kapłan jest tym, który ofiaruje swe ciało i duszę w sprawowaniu liturgii, w celebracji Mszy. Został on wyświęcony właśnie dla sprawowania publicznego kultu Kościoła. Musi nieustannie czuwać, by kult ten był godny Boga i budujący dla wiernych.
Podczas Konsekracji kapłan wypowiada słowa: To jest Ciało moje. Zauważmy, że nie mówi: to jest Ciało Chrystusa, ale To jest ciało MOJE, jego własne ciało. Wypowiada te słowa w osobie Chrystusa i dlatego właśnie musi mieć ciało mężczyzny, podobnie jak sam Chrystus miał ciało mężczyzny, a nie kobiety. Kapłan nie wstępuje również w związek małżeński, gdyż ciało człowieka żonatego należy do jego żony, a nie do niego samego – gdyby był żonaty nie mógłby zgodnie z prawdą powiedzieć: „To jest ciało moje”, ale musiałby powiedzieć: „To jest jej ciało”. Kapłan musi prowadzić wszystkie dusze do nieba, posługując się przy tym każdym elementem swej istoty, ciałem i duszą, całkowicie poświęcony Bogu, jak to było w przypadku Najświętszej Maryi Panny.
Widzicie więc, drodzy wierni, że Wniebowzięcie Matki Bożej z ciałem i duszą ma dla nas niezwykle doniosłe konsekwencje. W ostatniej części definicji dogmatycznej czytamy: „wzięta do niebieskiej chwały”. Dogmat wiary mówi nam więc, że Najświętsza Maryja Panna jest w niebie. Nie znajduje się w czyśćcu czy w jakimkolwiek innym miejscu, ale w niebie, radując się niebieską chwałą, ze swym ciałem i duszą.
Widzimy więc, że Matka Boża była pierwszą istotą ludzką, którą Chrystus Pan wysławił i nagrodził pełnią niebieskiej chwały. Reszta dusz znajdujących się w niebie wciąż oczekuje na sąd ostateczny by połączyć się ze swymi ciałami, a wiele dusz wciąż pokutuje w czyśćcu zanim ostatecznie radować się będą mogły wiecznym odpoczynkiem. Ta szczęśliwość Najświętszej Maryi Panny jest czymś więcej niż jedynie prostą łaską czy dekretem Zbawiciela. Dogmat stwierdza, że została Ona wzięta do niebieskiej chwały, czy też że otrzymała ją jako nagrodę. Była wierna powierzonej Jej misji i wiernie wykonywała wolę Bożą, jaka została Jej objawiona w Osobie Jej Syna.
Przypomina nam to, drodzy wierni, o trzecim poleceniu danym przez Chrystusa Pana Apostołom: by zachowywali wszystko, cokolwiek im nakazał. Nauka Zbawiciela jest wielkim skarbem, którego musimy zawsze strzec i przestrzegać w praktyce. Innymi słowy, Chrystus nakazuje tu Apostołom przede wszystkim by pozostali wierni swej misji, by byli Mu posłuszni aż do końca czasów. To właśnie ta wierność jest znakiem i zapowiedzią życia wiecznego. Jeśli zachowywać będziemy nakazy Zbawiciela, wynagrodzi nas On za to wieczną chwałą.
Tak więc, drodzy wierni, w ten dzień, w który dziękujemy dobremu Panu za wszystkie łaski, jakie otrzymaliśmy podczas tej pielgrzymki, a zwłaszcza za wszystkie łaski otrzymane dzięki posłudze ks. Stehlina, pokornie prosimy też Boga o łaskę, którą wysławiać będziemy jutro w Niepokalanej – o łaskę dobrej śmierci i ostatecznego wytrwania. Oby minionych dwadzieścia pięć lat zdawało Ci się, drogi Księże Karolu, krótką jedynie chwilą, i oby Bóg obdarzył Cię wieloma jeszcze latami w Jego służbie. Oby dobry Pan obdarzył Cię wieczną nagrodą, nam zaś udzielił łaski, byśmy mogli widzieć Twe szczęście w niebie, w obecności Niepokalanej i wszystkich świętych. Amen.
W wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny dotarliśmy ostatecznie do kresu naszej pielgrzymki. Uczucie radości z osiągnięcia celu i dotarcia w to święte miejsce daje nam przedsmak tego wspaniałego dnia, kiedy to mamy nadzieję powrócić do naszej prawdziwej ojczyzny w niebie. W naszym doczesnym życiu wszyscy znajdujemy się niejako na pielgrzymce – ten ziemski świat nie jest naszym ostatecznym miejscem spoczynku, jednak w dniu dzisiejszym zaznać możemy w skromny sposób odpoczynku, którego dostąpimy pewnego dnia w niebie.
To, że kierujemy się do tego sanktuarium Matki Bożej posiada głęboką wymowę, gdyż to właśnie Ona odbyła tę pielgrzymkę ludzkiej egzystencji w sposób najbardziej doskonały i zarazem pełny. Mamy dziś wigilię Wniebowzięcia, dzień poprzedzający Jej chwalebne zwieńczenie ziemskiego pielgrzymowania. Przypomnijmy sobie uroczystą definicję dogmatyczną Piusa XII o Wniebowzięciu Maryi: głosi ona, że pod koniec Jej ziemskiego życia została Matka Boża wzięta z ciałem i duszą do niebieskiej chwały. Ta definicja Świętej Matki Kościoła zawiera trzy fundamentalne prawdy o Najświętszej Maryi Pannie: po pierwsze, że ukończyła Ona swą doczesną pielgrzymkę, zakończyła bieg swego ziemskiego życia. Po drugie, że została wzięta do nieba z ciałem i duszą – innymi słowy w niebie znalazła się nie tylko Jej dusza, ale też ciało. I po trzecie, że cieszy się Ona chwałą nieba, jako nagrodą za wierność swej ziemskiej misji.
We Wniebowzięciu widzimy przede wszystkim wynagrodzenie wierności Najświętszej Maryi Panny. O wierność taką również my musimy nieustannie się modlić i dziękować za nią Chrystusowi Panu. W tym roku obchodzimy także 25-lecie święceń kapłańskich naszego Przełożonego, księdza Karola Stehlina. Dwadzieścia pięć lat wierności święceniom to zaprawdę wielki powód do dziękczynienia, do dziękowania dobremu Bogu za powołanie go do kapłaństwa, za utrzymanie go w nim, do dziękowania Matce Bożej za nieustanną nad nim opiekę i lata owocnej pracy. Dwadzieścia pięć lat to ćwierć wieku, nieco więcej niż pokolenie. W naszych czasach wierność jest tak rzadka, że zaprawdę mamy za co być wdzięczni.
Tak więc, drogi Księże Karolu, przede wszystkim dziękujemy dobremu Panu za powołanie Cię do kapłaństwa, dziękujemy również tobie w imieniu wszystkich wiernych, którzy przyjęli łaskę Bożą poprzez twoje ręce, w imieniu wszystkich dusz, które dzięki tobie odnalazły swe powołanie i motywację. Mistrzowie duchowości uczą nas, że najlepszym sposobem proszenia o łaskę jest dziękowanie Panu za wszystko, co otrzymaliśmy – niech więc tak będzie i w naszym przypadku. Niech nasze najgłębsze podziękowania za wszystko co otrzymaliśmy poprzez twoje ręce przybiorą postać prostej modlitwy, by kolejnych dwadzieścia pięć lat twej posługi przyniosły jeszcze obfitsze owoce dla wieczności.
Zbawiciel pozostawił swym Apostołom potrójne polecenie: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem. A oto ja jestem z wam po wszystkie dni aż do skończenia świata”.
Chrystus Pan obecny jest wśród nas dzięki posłudze kapłana, który ściąga Go na ziemię podczas Ofiary Ołtarza, który głosi Jego naukę podczas katechizacji i który odpuszcza nasze grzechy, popełniane w pielgrzymce do naszej niebieskiej ojczyzny. Te trzy polecenia Zbawiciela, dane Apostołom w dniu Jego Wniebowstąpienia, są również ściśle związane ze składającą się z trzech elementów definicją dogmatyczną Świętej Matki Kościoła odnośnie do Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Tak więc składając dzięki za dwadzieścia pięć lat wierności w kapłaństwie Chrystusowym i przygotowując się na jutrzejsze święto, powinniśmy rozważyć głęboki związek pomiędzy Wniebowzięciem Matki Bożej i poleceniami danymi przez Chrystusa Apostołom, czyli Jego kapłanom.
Uroczysta definicja dogmatyczna o Wniebowzięciu Matki Bożej stwierdza wpierw, że ukończyła Ona swą ziemską pielgrzymkę. Nie stwierdza, że umarła, gdyż Tradycja Kościoła posługuje się w odniesieniu do tego wydarzenia terminem „zaśnięcie”. Nie ulega jednak wątpliwości, że zakończył się etap Jej ziemskiego życia.
Również w życiu kapłana widzimy w pewnym sensie zakończenie ziemskiego życia i porzucenie doczesnych zajęć. Jak mówi Psalm: Jesteś kapłanem na wieki, wedle porządku Melchizedeka. Św. Paweł rozwija ten wers w swym liście do Żydów: Melchizedek był bez narodu, bez rodowodu, bez rodziny czy plemienia. Kapłan, jak pisze św. Paweł, brany jest spośród ludzi – i wyświęcany dla ludzi w sprawach, które odnoszą się do Boga, by mógł składać dary i ofiary za grzechy. Kapłan jest więc człowiekiem, który ofiaruje to, co stanowi najgłębszą część jego ludzkiej natury – nie jest już członkiem swego narodu, nie jest już członkiem swej rodziny. Podobnie jak Melchizedek - nie należy już do żadnego narodu. Nie istnieje już dla siebie, ale dla innych. Zabierany jest spośród ludzi, aby poświęcać się sprawom Bożym. Ofiarowany zostaje Bogu, aby mógł udzielać ludziom Bożych łask.
Tak więc Chrystus Pan nakazuje swym Apostołom: nauczajcie wszystkie narody. Kapłan jest dla wszystkich narodów, nie tylko dla swego własnego. W momencie swych święceń porzuca wszystkie doczesne zajęcia, wyrzeka się rodziny i kariery, nie należy już odtąd do siebie samego, ale do Boga - a należąc do Boga należy do każdego człowieka, do wszystkich narodów. Podobnie jak Matka Boża zakończyła swe ziemskie życie, by mogła być wzięta do chwały nieba, tak również kapłan wyrzeka się swej doczesnej kariery by prowadzić dusze do ich wiecznej ojczyzny.
Przede wszystkim jednak kapłan posłany jest po to, by nauczać wszystkie narody. Przepowiadanie jest pierwszym i najważniejszym jego obowiązkiem – w istocie stanowi ono główny powód jego wybraństwa. Chrystus Pan powiedział wpierw: „nauczajcie”, a dopiero potem – „udzielajcie chrztu”. Na swe własne zbawienie pracuje kapłan przede wszystkim wypełniając obowiązek nauczania. Kapłan, który nie naucza katechizmu albo który nie poucza powierzonych sobie dusz, czyni swój apostolat bezowocnym, a swą własną duszę skazuje na potępienie. Pismo św. mówi: ἀναγγελεῖ σοι τοὺς πρεσβυτέρους σου καὶ ἐροῦσίν σοι: Zapytaj kapłanów, niech ci powiedzą (DT 32, 7).
Obecny kryzys przybrał tak przerażające rozmiary właśnie wskutek braku wyrazistego i jednoznacznego nauczania. Magisterium Kościoła, skażone fałszywym irenizmem, nie chciało nauczać czy definiować czegokolwiek, pomimo licznych wątpliwości i niejasności, czego skutkiem jest postępująca dezorientacja i demoralizacja wiernych. Nawet wśród kapłanów widzimy niestety awersję do nauczania, do prowadzenia podstawowej choćby katechizacji. Kryzys ów będzie się bez wątpienia pogłębiał, o ile nie powrócimy do tego, co najbardziej podstawowe, do przekazywania i przyjmowania prawd naszej wiary. Zauważmy, że Pismo św. stwierdza, że powinniśmy „pytać” kapłanów, czyli wymagać od nich. Tak więc, drodzy wierni, domagajcie się od waszych kapłanów prawdziwej nauki Zbawiciela, domagajcie się od nich katechizacji, gdyż bez tych dwóch elementów zarówno wy sami jak i kapłani, którym powierzone zostały wasze dusze, nie jesteście w stanie wytrwać w dobrym. Macie prawo do doktryny Kościoła, kapłan zaś ma obowiązek przekazywać ją wam, nie wahajcie się domagać od niego katechizacji.
W dogmacie o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny czytamy również, że została Ona wzięta z ciałem i duszą do nieba. Do nieba nie została wzięta jedynie Jej dusza, podobnie jak dusze wszystkich sprawiedliwych, ale też Jej ciało. Jest Ona Matką Boga nie tylko wedle duszy, ale też w szczególny sposób poprzez dar ciała danego Zbawicielowi, tak więc czyś naturalnym i sprawiedliwym jest, by Jej ciało otrzymało wieczną nagrodę natychmiast po tym, jak zakończyła Ona swą ziemską pielgrzymkę.
Chrystus Pan nakazał również Apostołom udzielać chrztu w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Innymi słowy polecił im udzielać sakramentów, z których pierwszym w kolejności jest właśnie chrzest. Kapłan jest przede wszystkim człowiekiem ofiary, tym który sprawuje Najświętszą Ofiarę Mszy. Kapłan jest przede wszystkim sługą Kościoła, tym który sprawuje obrzędy i który odpowiedzialny jest za publiczny kult Boży. Jako istoty ludzkie zobowiązani jesteśmy do oddawania czci Bogu nie tylko w naszych duszach, ale również w ciałach i nie tylko jako jednostki ale i jako wspólnota. Mamy obowiązek oddawać Bogu kult publiczny i to właśnie kapłan sprawuje tę publiczną Ofiarę w imieniu Kościoła poprzez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków.
To Najświętsza Ofiara Mszy stanowi ciało i duszę Kościoła. Stanowi jego duszę, ponieważ jest odnowieniem Ofiary, przez którą Chrystus Pan nas odkupił i przez którą udziela nam swych łask wysłużonych na Krzyżu. Msza jest również w pewien sposób ciałem Kościoła, ponieważ jest jego publiczną modlitwą, najważniejszym aktem publicznym Kościoła. Jest zarówno fizyczną manifestacją jak i przyczyną sprawczą Królestwa Bożego na ziemi. To przede wszystkim Msza czyni Kościół katolicki widzialnym i to wokół niej skupiają się wszystkie inne widzialne elementy Kościoła – czyli budowle, hierarchia, obrzędy oraz prawa – wszystko znajduje swą widzialną manifestację w Najświętszej Ofierze Mszy. Msza jest publicznym aktem Kościoła, w którym wszystkie inne manifestacje jego życia mają swe źródło oraz siłę. Zniszczenie Mszy oznacza zniszczenie Kościoła, a osłabienie nabożeństwa do Mszy oznacza osłabienie wpływu Zbawiciela na społeczeństwo świeckie. Rozumieli to nawet wrogowie Kościoła.
Przez ostatnich pięćdziesiąt lat byliśmy świadkami niszczenia Mszy, a co za tym idzie niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej. A jaka była tego przyczyna, drodzy wierni? Jak to możliwe, by całe pokolenie katolików całkowicie porzuciło katolicką Mszę na rzecz banalnej i szkaradnej liturgii, która zajęła jej miejsce w naszych kościołach? Jak mogli na to pozwolić? Z pewnością moglibyśmy odpowiedzieć słowami Ewangelii: „Nieprzyjazny człowiek to uczynił” – dlaczego jednak nie spotkało się to ze sprzeciwem wiernych? Być może nie rozumieli oni, jak wielki skarb posiadali i nie doceniali go tak, jak powinni.
Jeśli przyjrzymy się temu, co zalało nasze kościoły, odpowiedź nasuwa się sama. Stara Msza była zbyt trudna, zbyt trudna do opanowania. Łacina i chorał gregoriański wymagają zbyt wielkiego wysiłku. Tak więc wygodniej jest śpiewać jedynie pieśni w języku narodowym. A jeszcze wygodniej śpiewać jedynie pieśni współczesne, które wszyscy znają i które usłyszeć można w radiu. Wygoda podszeptuje nam, by nigdy nie starać się nauczyć śpiewać czegoś innego niż Kyriale VIII, a tym bardziej innych śpiewów nakazanych nam przez rubryki. Najlepiej klęczeć jedynie podczas Mszy i pozostawić wszystko organiście oraz scholi. I najlepiej, by wszystko trwało możliwie najkrócej. Tak zwana nowa Msza jest niczym innym jak kultem lenistwa, miernoty i banalności. Jest kultem lenistwa doprowadzonym do ostatecznych konsekwencji: pozwala nam czynić dla Boga najmniej jak to tylko możliwe, zapewniając nam samym maksymalną wygodę. Architektami nowej Mszy nie byli bynajmniej gorliwi katolicy, ale ludzie letni, ludzie którzy jako pierwsi porzucali strój duchowny czy nawet kapłaństwo. Doszło do tego, że wszystkie funkcje zarezerwowane normalnie dla kapłana wykonywane są obecnie przez świeckich. Stare kobiety rozdzielają Komunię św., podczas gdy kapłan siedzi w prezbiterium. Taka jest smutna rzeczywistość owej nowej Mszy, będącej w istocie afirmacją ludzkiej gnuśności.
Jednak, drodzy wierni, samo słowo liturgia oznacza obowiązek, jaki mamy wobec Boga, publiczny obowiązek oddawania Mu czci. Jest to obowiązek, a więc coś, co my jako chrześcijanie musimy wypełniać w imieniu całego Kościoła. Jeśli się nie modlimy - i co więcej jeśli nie modlą się kapłani - nie modli się Kościół, a świat skazany jest na ruinę i potępienie. Kult, jaki składamy Bogu musi być najlepszym, co możemy Mu ofiarować, gdyż sam Bóg powiedział, że gardzi ofiarą ludzi oziębłych. Nawet jeśli nie mamy wielu talentów, nawet jeśli mamy jedynie wdowi grosz, musi dać z siebie wszystko. Nie możemy zadowalać się przeciętnością, oznaczałoby to bowiem skazanie się na potępienie. Zbawiciel może tolerować grzesznika i raduje się naszą gorliwością, jak jednak mówi Pismo, człowieka letniego wyrzuci On ze swych ust. Zaś najlepszym przejawem gorliwości jest staranie o doprowadzenie do największej doskonałości kultu, jaki składamy Bogu.
Tak więc, drodzy wierni, proście kapłanów by nauczali was jak oddawać cześć Bogu zgodnie z duchem Kościoła. Proście ich, by uczyli was muzyki Kościoła, jego modlitw – macie bowiem do nich prawo – są one modlitwami Mistycznego Ciała Chrystusa.
To, że Msza jest publicznym aktem Kościoła, oznacza nie tylko, że powinniśmy się podczas niej modlić, ale też że powinniśmy i musimy modlić się modlitwami Mszy, jako tymi, które Kościół zanosi za nas i przez nas. Powinniśmy odmawiać te same modlitwy, którymi modli się podczas Mszy Kościół: Kyrie Eleison, Panie, zmiłuj się nad nami. Wsłuchujcie się w nie, śpiewajcie je całym sercem – to najskuteczniejszy sposób modlitwy.
To właśnie kapłan jest tym, który ofiaruje swe ciało i duszę w sprawowaniu liturgii, w celebracji Mszy. Został on wyświęcony właśnie dla sprawowania publicznego kultu Kościoła. Musi nieustannie czuwać, by kult ten był godny Boga i budujący dla wiernych.
Podczas Konsekracji kapłan wypowiada słowa: To jest Ciało moje. Zauważmy, że nie mówi: to jest Ciało Chrystusa, ale To jest ciało MOJE, jego własne ciało. Wypowiada te słowa w osobie Chrystusa i dlatego właśnie musi mieć ciało mężczyzny, podobnie jak sam Chrystus miał ciało mężczyzny, a nie kobiety. Kapłan nie wstępuje również w związek małżeński, gdyż ciało człowieka żonatego należy do jego żony, a nie do niego samego – gdyby był żonaty nie mógłby zgodnie z prawdą powiedzieć: „To jest ciało moje”, ale musiałby powiedzieć: „To jest jej ciało”. Kapłan musi prowadzić wszystkie dusze do nieba, posługując się przy tym każdym elementem swej istoty, ciałem i duszą, całkowicie poświęcony Bogu, jak to było w przypadku Najświętszej Maryi Panny.
Widzicie więc, drodzy wierni, że Wniebowzięcie Matki Bożej z ciałem i duszą ma dla nas niezwykle doniosłe konsekwencje. W ostatniej części definicji dogmatycznej czytamy: „wzięta do niebieskiej chwały”. Dogmat wiary mówi nam więc, że Najświętsza Maryja Panna jest w niebie. Nie znajduje się w czyśćcu czy w jakimkolwiek innym miejscu, ale w niebie, radując się niebieską chwałą, ze swym ciałem i duszą.
Widzimy więc, że Matka Boża była pierwszą istotą ludzką, którą Chrystus Pan wysławił i nagrodził pełnią niebieskiej chwały. Reszta dusz znajdujących się w niebie wciąż oczekuje na sąd ostateczny by połączyć się ze swymi ciałami, a wiele dusz wciąż pokutuje w czyśćcu zanim ostatecznie radować się będą mogły wiecznym odpoczynkiem. Ta szczęśliwość Najświętszej Maryi Panny jest czymś więcej niż jedynie prostą łaską czy dekretem Zbawiciela. Dogmat stwierdza, że została Ona wzięta do niebieskiej chwały, czy też że otrzymała ją jako nagrodę. Była wierna powierzonej Jej misji i wiernie wykonywała wolę Bożą, jaka została Jej objawiona w Osobie Jej Syna.
Przypomina nam to, drodzy wierni, o trzecim poleceniu danym przez Chrystusa Pana Apostołom: by zachowywali wszystko, cokolwiek im nakazał. Nauka Zbawiciela jest wielkim skarbem, którego musimy zawsze strzec i przestrzegać w praktyce. Innymi słowy, Chrystus nakazuje tu Apostołom przede wszystkim by pozostali wierni swej misji, by byli Mu posłuszni aż do końca czasów. To właśnie ta wierność jest znakiem i zapowiedzią życia wiecznego. Jeśli zachowywać będziemy nakazy Zbawiciela, wynagrodzi nas On za to wieczną chwałą.
Tak więc, drodzy wierni, w ten dzień, w który dziękujemy dobremu Panu za wszystkie łaski, jakie otrzymaliśmy podczas tej pielgrzymki, a zwłaszcza za wszystkie łaski otrzymane dzięki posłudze ks. Stehlina, pokornie prosimy też Boga o łaskę, którą wysławiać będziemy jutro w Niepokalanej – o łaskę dobrej śmierci i ostatecznego wytrwania. Oby minionych dwadzieścia pięć lat zdawało Ci się, drogi Księże Karolu, krótką jedynie chwilą, i oby Bóg obdarzył Cię wieloma jeszcze latami w Jego służbie. Oby dobry Pan obdarzył Cię wieczną nagrodą, nam zaś udzielił łaski, byśmy mogli widzieć Twe szczęście w niebie, w obecności Niepokalanej i wszystkich świętych. Amen.
Błogosławię,
Ks. Jan Jenkins +
[www.forum.piusx.org.pl]