Drodzy wierni,
W dniu dzisiejszym obchodzimy wspomnienie św. Kajetana, założyciela zakonu teatynów. Urodził się on w XV wieku, w stuleciu które było świadkiem renesansu pogaństwa i wielu zjawisk, z jakimi mamy do czynienia również obecnie. Dzięki swym pobożnym rodzicom udało mu się jednak uniknąć wielu pokus swych czasów i poświęcił się nauce. Wykazał przy tym tak wielkie zdolności, że już w wieku dwudziestu czterech lat został doktorem prawa, a zaledwie dwa lata później Protonotariuszem Apostolskim papieża Juliusza II, które to stanowisko niosło ze sobą wiele przywilejów.
Piastując ten urząd odegrał kluczową rolę w uregulowaniu stosunków pomiędzy Republiką Wenecką a Państwem Kościelnym, jednak po śmierci Juliusza II zmuszony został do opuszczenia Rzymu. Założył wówczas zgromadzenie pobożnych kapłanów i prałatów, któremu nadał nazwę Oratorium Miłości Bożej, a które wkrótce rozprzestrzeniło się na różne włoskie miasta. Bardzo angażował się w działalność owej wspólnoty, choć w czasie tym nie miał jeszcze święceń kapłańskich, przyjął je bowiem w wieku 36 lat.
Po śmierci swe matki założył szpital w Vincenza, wkrótce jednak gorliwość jego skierowała się ku temu, co było w czasach jego bolączką największą – nie ku chorobom doczesnym, ale chorobom duchowym, zwłaszcza tym rozpowszechnionym wśród duchowieństwa. Z tego też powodu starał doprowadzić do reformy kleru skupiając duchownych w zgromadzeniu opartym na regule, będącej połączeniem ducha monastycyzmu z wykonywaniem posługi kapłańskiej. Zgromadzenie to nosiło nazwę teatynów – a wzięło się to z tego, iż jednym z czterech pierwszych jego członków był biskup Thieny, który w późniejszym okresie zostać miał papieżem Pawłem IV.
Zgromadzenie teatynów, pomimo faktu iż jeden z jego członków został papieżem, rozrastało się powoli – wywierało jednak potężny wpływ na reformę duchowieństwa. Kajetan pomagał św. Hieronimowi Aemiliani w organizacji zgromadzenia kanoników regularnych, sam też założył podobny dom w Neapolu, dzięki czemu udało mu się zatrzymać pochód luteranizmu. Zmarł w żalu nad niesnaskami panującymi w tym mieście w roku 1547, mając lat 67.
Tak więc mamy dziś przed oczyma przykład świętego, który pracował pierwotnie dla chorych i ubogich, a nawet założył dla opieki nad nimi szpital. Jednak miłość jego wykraczała poza troskę ciało. Szybko zrozumiał, że większość chorób fizycznych wynika z problemów natury duchowej – braku cnoty, braku umartwienia, braku cierpliwości i braku wiedzy. Wszystkie te niedomagania duchowe są najpospolitszymi przyczynami zła materialnego: ubóstwa, uzależnień i chorób. Tak więc święty nasz, kierując się prawdziwą miłością, porzucił opiekę nad ciałami na rzecz troski o dusze.
Wiele mówi się dziś o „Kościele ubogim i dla ubogich”, usiłując sprowadzić Kościół do stanu ubóstwa. Jednak w minionych wiekach Kościół jako jedyny umożliwiał prawdziwie ubogim dostęp do wszelkich bogactw cywilizacji. To właśnie w kościołach ubodzy mieli możność zetknąć się z arcydziełami muzyki, malarstwa i rzeźby. To podczas Mszy mogli modlić się w języku wolnym od wulgaryzmów mowy swych ubogich wspólnot oraz wnosić swe dusze ku rzeczom niebieskim i wiecznym. Nie samym chlebem żyje człowiek. Nierzadko to właśnie pragnienie stania się lepszym, prosta ambicja by poprawić swój los, jest pierwszym krokiem na drodze do wyrwania się z nędzy. To właśnie w Kościele i dzięki Kościołowi ubodzy zyskiwali możliwość poprawy swego stanu i warunków życia.
A jednak w procesie zubażania Kościoła największą stratę ponoszą biedni. Zamiast obcować każdej niedzieli z arcydziełami o nieprzemijającej wartości, stykają się z dziełami banalnymi, które w żaden sposób nie mogą ich uwznioślić czy zainspirować. Zamiast kierować ich ku rzeczom wiecznym i nieprzemijającym, każe się im koncentrować się na swej kondycji materialnej oraz warunkach życiowych ludzi jeszcze od nich uboższych. Zamiast stawiać im przed oczyma ideały i dzieła sztuki, które mogłyby ich zainspirować i nakarmić ich dusze, przypomina się im jedynie nieustannie o ich położeniu. Zubożenie Kościoła oznacza w istocie skazanie wszystkich na miernotę i przeciętność. Prawda jest taka, że zazwyczaj to nie ubodzy pragną zubożenia Kościoła, ale politycy, którzy chcą wykorzystać go do własnych celów.
Żądanie, by rozdać wszystkie dobra Kościoła ubogim, nie jest niczym nowym. Na krótko przed Męką Zbawiciela jeden z Apostołów ubolewał, że zbyt wiele pieniędzy wydanych zostało na olejek, którym namaszczono nogi Mistrza. Apostołem tym był Judasz. To właśnie Judasz chciał Kościoła dla ubogich i to on zdradził Chrystusa oraz wszystko, co dla nas uczynił.
Tak więc, drodzy wierni, wpatrzmy się w przykład świętego, którego w dniu dzisiejszym wspominamy. Z pewnością powinniśmy troszczyć się o potrzebujących – jest to akt miłosierdzia, akt miłości wobec samego Zbawiciela. Musimy jednak również pamiętać słowa Chrystusa Pana: ubogich zawsze będziecie mieli między sobą. Nigdy nie zabraknie okazji by czynić dobro tym, którzy tego potrzebują. Powinniśmy jednak przede wszystkim dawać im nie te dobra, które zniszczeją, ale takie, które pomogą im osiągnąć życie wieczne. Nade wszystko winniśmy napełniać ich dusze nauką i łaską Chrystusową, gdyż to właśnie prawda nas wyzwoli.
Módlmy się też w sposób szczególny do Najświętszej Maryi Panny, do której częstochowskiego sanktuarium pielgrzymujemy, by przypominała nam o tym co najistotniejsze w pielgrzymce do naszego prawdziwego domu, gdzie będziemy żyć i królować na wieki wieków. Amen.
Błogosławię,
Ks. Jan Jenkins +
Ks. Jan Jenkins +
www.forum.piusx.org.pl