ks. Karol Stehlin
Absurd i destrukcja
istotą nowoczesnej sztuki
Rewolucja
francuska dokonała ogromnego przewrotu w dziejach ludzkości.
Zniszczenia nie ominęły również sztuki. Rezygnacja z pojmowania
człowieka jako bytu stworzonego na podobieństwo Boże, zaprowadziła
szybko do zaniku samego piękna, ponieważ istnieje ono tylko tam,
gdzie jest forma, nadająca kształt materii. A właśnie z tej
formy, czyli pojmowania człowieka jako obrazu Boga, rezygnuje
nowoczesna sztuka.
Istotą sztuki, co odzwierciedla się w jej zasadach i początkach,
jest pozostawanie w służbie Boga. Artysta, tworząc swoje dzieło,
w pewnym sensie uczestniczy w boskim dziele stworzenia. Najstarsze
dzieła sztuki są obiektami sakralnymi, związanymi z kultem Boga (u
pogan: bóstw) lub wiążą się z ogólnie pojętą tajemnicą
śmierci. Wszystkie dzieła sztuki z czasów chrześcijańskiej
starożytności powstawały dla chwały Boga: obrazy ołtarzowe i
rzeźby w romańskich i gotyckich świątyniach, freski na ścianach
kościołów i krużganków, ilustracje ksiąg liturgicznych i
naczynia przeznaczone dla kultu Bożego. W renesansie nastąpił
początek zmiany mentalności, co najlepiej widać w malarstwie: myśl
o wieczności zaczyna tracić w sztuce centralne miejsce. Obok
motywów sakralnych, coraz częściej pojawiają się pejzaże,
portrety — malowane np. przez Rafaela, Tycjana, Dürera, Holbeina
czy Bruegela, powstają rzeźby zwierząt i postaci mitycznych.
Ogólnie jednak życie społeczne, a więc również i sztuka,
przepojone było jeszcze duchem chrześcijańskim. Znany wiersz z
1595 roku głosił, że „bez Boga nie powstało żadne dzieło
sztuki!”.
Artysta już nie współpracuje z Bogiem
Sztuka
romańska ukazała ludziom majestat i wielkość Boga. Sztuka
gotycka, ze swoimi wysokimi sklepieniami i ostrołukami, wyrażała
tęsknotę człowieka za niebem. Barok radował się okruchami nieba
na ziemi. Szczyt doskonałości w mierze i harmonii, w symetrii i
formie odnajdujemy u Hiszpana Diego Velasqueza, który znakomicie
potrafił przedstawić człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo
Boga. Rewolucja francuska (1789 r.) dokonała niszczącego przewrotu
również w dziedzinie sztuki. Barok i rokoko traktowane były przez
jakobinów jako symbol ancien regime (starego
reżimu), który, jak się wyraził Anatol France, trzeba „powiesić
i zniszczyć”. W wieku XVIII racjonaliści doby oświecenia
domagali się wprost sekularyzacji sztuki. Lessing twierdził, że
jej celem ma być przyjemność, jaką sprawia człowiekowi. Zaś
Charles Batteux bronił tezy, że sztuka jest dziełem wyłącznie
ludzkim i dlatego ma respektować prawa jedynie ludzkie. Artystą,
który dokonał prawdziwej rewolucji w malarstwie, był Franciszek
Goya. Początkowo malował portrety cesarzy Karola III i Karola IV.
Stopniowo jednak, przejęty okropnymi wydarzeniami z początku XIX
wieku, w coraz ciemniejszych barwach przedstawiał człowieka
zdeprawowanego podczas zawieruchy wojny. Widzimy to w jego cyklu
obrazów pt. Los Desastres de la guerra (Okropności
wojny) z 1805 roku.
Demony wkroczyły w codzienne życie ludzi
Kilka lat
później Goya stworzył serię Los Disparates (Absurdy),
stanowiącą prawdziwy przełom w sztuce: świat demonów wkroczył w
codzienne ludzkie życie. Historycy sztuki jednomyślnie stwierdzają,
że właśnie te rysunki należą do głównych inspiracji sztuki
nowoczesnej. Przedstawiony na nich świat jawi się jako straszliwy,
potworny, diabelski. Niegdyś sztuka traktowała piekło jako miejsce
wydzielone, pozaziemskie i wszystko, co w życiu ludzkim jest
grzeszne czy przerażające, zostało w nim zamknięte. Rzeczywistość
demoniczna była przedstawiana jako coś, co istnieje obok człowieka,
ale nie jest z nim zespolone. Goya malował piekło jako integralną
część życia ludzkiego, a nawet ludzkiej natury. Jest to nowe
pojmowanie człowieka, polegające na tym, że nie tylko wygląda on
jak demon, ale w zasadzie sam jest demoniczny. „Goya pokazuje
brutalnie człowieka: już nie jako obraz Boga, ale jako istotę
pozbawią cech ludzkich; a po śmierci jako trupa, którego się
wyrzuca” — napisał Theodor Hetzer. Człowiek pojmowany był jako
istota pogrążona w samotności, opuszczeniu i subiektywizmie. Widać
to najwymowniej w obrazie Mnich nad morzem Caspara
Davida Friedricha. Samotny zakonnik, odwrócony plecami do widza,
wpatruje się w nieskończoność morza, nad którym widać jedynie
firmament. Heinrich von Kleist tak skomentował to dzieło: „Nie
może być nic smutniejszego nad tę postać: samotna iskra życia w
rozległym państwie śmierci, samotny środek w samotnym kole”.
Mrok, chaos i zgnilizna
Dzieło
to doskonale ujmuje także nową wizję sztuki: ma być autonomiczna
i bezwzględna, wycofana z publicznego życia, ma być samotnym
monologiem artysty. Tak pojmowana, autonomiczna sztuka staje się
substytutem religii dla człowieka, który wierzy jedynie w samego
siebie. To ubóstwienie sztuki, podobnie jak ubóstwienie państwa u
Hegla, jest wyrazem marzeń człowieka, który — podobnie jak
Prometeusz — chce być bogiem dla siebie samego. André Malraux
powiedział w związku z tym, że „głos chrześcijaństwa jest w
naszej kulturze zupełnie nieznany”, a współczesność opanowana
jest „wolą autonomicznego kształtowania świata, która po raz
pierwszy opiera się tylko na sobie”. Zaprzestanie pojmowania
człowieka jako stworzonego na podobieństwo Boże, prowadzi jednak
nieuchronnie do zaniku samego piękna, ponieważ istnieje ono tylko
tam, gdzie jest forma, nadająca kształt materii. A właśnie z tej
formy, czyli z istoty człowieczeństwa jako obrazu Bożego,
rezygnuje nowoczesna sztuka. Wszystko, co ciemne, zgubne, groźne,
chore, martwe, zgniłe, zniekształcone, udręczone, wypaczone,
wykrzywione, nieczyste, zwichnięte, mechaniczne — wszystkie
nieludzkie właściwości zawładnęły dziś człowiekiem, jego
życiem i wyobraźnią. Robią z człowieka ruinę i automat, trupa i
robaka, opisują go jako byt brutalny, okrutny, sprośny, podły,
nikczemny, potworny i maszynowy.
Sztuka substytutem religii
W
różnych kierunkach nowoczesnego malarstwa eksponuje się rozmaite
antyludzkie cechy: w kubizmie — uśmiercenie, w ekspresjonizmie —
chaos, w surrealizmie — demoniczny chłód. Istnieje także żądza
„nowości za wszelką cenę” oraz pragnienie wykorzystania sztuki
jako środka zniszczenia wszelkiego porządku i ukazania
wszechobecnego oszustwa. Ten swoisty „infernalizm”
(przedstawianie piekła) rzadko jest jawnym programem. W większości
przypadków działa on jako ukryta siła. José Ortega y Gasset mówił
o „wygnaniu człowieka ze sztuki”. Pychę samowystarczalnego
człowieka, który wynosi się ponad wszystko i ponad wszystkich,
wyraził dobitnie Le Corbusier: „Sztuka jest niezbędna tylko
elitom, cementując je, aby mogły rządzić. Istotą sztuki jest
pycha!”. Oskar Kokoschka, który na początku sam był zwolennikiem
„sztuki nowoczesnej”, wyjaśnia: „Nowoczesna sztuka polega na
proklamacji świata bez człowieka, podobnie jak filozofia
materialistyczna koncentruje wszystkie wysiłki intelektu, aby
udowodnić, że Boga nie ma — zamiast budować pozytywny obraz
świata, który miałby sens i wartość. Ta bezprzedmiotowa sztuka
jest religią bez Boga”.
Sztuka na progu ostatecznej katastrofy
Kolejnym
„bohaterem” rewolucji w sztuce był Pablo Picasso. Również on,
podobnie jak Goya, przeszedł długą drogę od realizmu lat
młodzieńczych do kubizmu, a stąd do surrealizmu. Swoje kolaże
komponował z gazet, drewna, tkanin oraz kawałków ceramiki,
naklejając je na płótno i przedstawiając jako „obrazy”.
Mikołaj Bierdiajew w Sensie historii tak
scharakteryzował dzieła futurystów: „Wszelka radość życia pod
słońcem zanikła. Monstrualny huragan pozrywał jedną zasłonę po
drugiej. Ze wszystkich rzeczy została zdarta skóra, a ciało,
przedstawiane w obrazach o nieprzemijającej piękności, wyschło.
Wydaje się, że już nigdy nie będzie wiosny na ziemi, już nigdy
nie będzie liści, pięknych kształtów i żywych form. W dziełach
Picassa widzimy proces rozkładu, kubistycznego podziału zdrowych
form ludzkich na części składowe, aby móc dotrzeć do głębi i
tam odnaleźć elementarne formy pierwotne, z których składa się
człowiek. Sztuka Picassa zrywa z wzorami natury i wzorami antyku.
Nie szuka doskonałego człowieka w jego integralności. Straciła
możliwość postrzegania całości i posuwa się coraz dalej w
procesie rozkładu. Ludzka forma, jak i w ogóle każda naturalna
forma, znika. Duch opuścił modernistyczną sztukę, a ciało uległo
dematerializacji. Ten proces dematerializacji w malarstwie prowadzi
do przygnębiającego wniosku: sztuka znajduje się na progu
ostatecznej katastrofy”. Siergiej Bułhakow konkluduje: „Picasso
budzi zgrozę, ponieważ jego demonizm jest autentyczny i szczery.
Stan szatańskiego opętania jest zjawiskiem współczesnych czasów,
które rozpowszechnia się szybko na wszystkie strony”. Bułhakow
nie odmawia Picassowi duchowości, ale jest to, jak twierdzi,
„duchowość szatańska”.
Zaspokajamy tych, którzy szukają dziwactw i absurdu
Sam
Picasso 2 maja 1952 roku tak powiedział o sobie i swojej twórczości:
„Od kiedy sztuka nie jest już pokarmem najlepszych, artysta może
używać swego talentu dla realizacji własnych zachcianek i
fantazji. Ludzie nie znajdują w sztuce ani zaspokojenia tęsknoty za
pięknem, ani pocieszenia. Natomiast bogaci, próżni i po prostu
ciekawscy szukają w niej nowości, dziwactw, oryginalności, rzeczy
gorszących i przewrotnych. Od okresu kubizmu, a nawet jeszcze
wcześniej, zadowalałem tych wszystkich krytyków niezliczonymi
dowcipami, które mi przyszły do głowy, i które oni tym bardziej
podziwiali, im mniej były zrozumiałe. W ten sposób szybko stałem
się znany. A chwała dla artysty to popyt, majątek, bogactwo! Dziś
jestem nie tylko sławny, jestem także bogaty. Jednak sam przed sobą
nie mogę uznać się za artystę we właściwym sensie tego słowa.
Wielkimi malarzami byli Giotto, Tycjan, Rembrandt i Goya. Ja jestem
tylko żartownisiem, który rozumiał swoją epokę i wyciągał
wszystko, co tylko mógł, z głupoty, lubieżności i próżności
współczesnych ludzi!”. Wyznanie to oddaje dobrze wszechobecnego
dziś ducha nihilizmu; nie ma wątpliwości, że artyści dzieł o
takiej inspiracji służą w rzeczywistości szatanowi. Francuski
historyk sztuki Champigneulle twierdzi: „Surrealizm ucieka od życia
ziemskiego nie w życie wieczne, ale w doczesność. Odrzuca
nadprzyrodzoność, nienawidzi zasadniczo wszystkiego, co ma
charakter religijny, ucieka w świat pod-naturalny, perwersyjny”.
„Jesteśmy niszczycielami Europy” — wołał Aragon, zaś Le
Corbusier dodawał: „Centra naszych starych miast z ich katedrami i
świątyniami muszą być zburzone i zastąpione drapaczami chmur”.
Hilla Rebay, kierowniczka muzeum malarstwa abstrakcyjnego w Nowym
Jorku, wyraża się jeszcze dobitniej: „Naprawdę szkoda, że bomby
nie niszczyły skuteczniej tego, co stare”.
Sztuka dziełem sfrustrowanych intelektualistów
Nowoczesna
sztuka uważa siebie za anty-sztukę. I rzeczywiście, co wspólnego
mają abstrakcyjne „dzieła” z prawdziwą sztuką? Nawet Salwador
Dali zdystansował się od tego, co nazywał „akademią szpetoty”:
„Jesteśmy świadkami narodzin synkretycznej sztuki,
pół-karykatury, pół-dekoracji. Picasso i Matisse potrafili
jeszcze dobrze malować. Ich dzisiejsi naśladowcy już nawet nie
umieją porządnie malować i nie są w stanie odtworzyć na płótnie
ludzkiej twarzy. To straszne, bo w ten sposób całemu pokoleniu
grozi upadek w najmroczniejsze barbarzyństwo”. Franz Werfel tak
określa artystyczną awangardę, do której sam w młodości
należał: „Dostrzegałem w sobie oraz w innych wiele arogancji. A
skoro sam byłem taki w młodości, muszę przyznać z własnego
doświadczenia, że nie ma niczego bardziej bezczelnego, aroganckiego
i diabelskiego, niż ta artystyczna awangarda złożona z radykalnych
intelektualistów, przekonanych o własnym wyrafinowaniu, głębi
poglądów i zdolności do zadawania bólu. W rzeczywistości byliśmy
jednak mało znaczącymi palaczami, podgrzewającymi piekło, w
którym przypiekana jest dzisiejsza ludzkość”. Koniec tego
procesu opisuje znakomicie austriacki malarz i architekt Friedrich
Hundertwasser: „Ci, którzy tworzą sztukę, to już od dawna nie
są artyści, lecz mała, międzynarodowa mafia sfrustrowanych
intelektualistów. Sfrustrowanych, ponieważ ogół społeczeństwa
nie dostrzega ich zabiegów. Ci z nich, którzy piastują stanowiska
dyrektorów muzeów, teoretyków sztuki i dziennikarzy, są w
rzeczywistości pasożytami żerującymi na ciele społeczeństwa.
Nikt nie chce mieć z nimi nic do czynienia. Mafia ta, której obce
jest pojęcie prawdy i poczucie rzeczywistości, chce dziś dyktować
ogółowi, na czym polega prawdziwa sztuka. Odizolowana od normalnego
świata, przemawia niezrozumiałym, stworzonym przez siebie żargonem:
pop art, body art, concept art, land art, op art, happening,
dripping, action painting, taszyzm... Tym sfrustrowanym fabrykantom
sztuki malarze jedzą z ręki, w nadziei na zorganizowanie wystawy,
pochlebny artykuł w prasie albo sprzedaż ich obrazów. Ci, którzy
w ten sposób pną się w górę, będą błaznami obecnego
establishmentu. Ich sztuka jest pusta, pozbawiona piękna, bezbożna,
głupia i zimna”.
Dekadencja nie będzie wieczna...
Aleksander
Sołżenicyn, oceniając duchową kondycję współczesnego
społeczeństwa, pisze: „Ludzie zapomnieli o Bogu, stąd cała
klęska!”. Odrodzenie sztuki nie może nadejść bez odrodzenia
religijnego. Nowoczesna sztuka pokazuje dobitnie, że człowiek,
oddalając się od Boga, pogrąża się w nonsensie i demoniczności,
ostatecznie niszcząc samego siebie. Może jednak właśnie to
doświadczenie zupełnego osamotnienia, a nawet samounicestwienia,
będące ostatecznym skutkiem ludzkiej pychy, stanie się punktem
zwrotnym i da nowy początek ludzkości i sztuce? Trzeba pamiętać,
że syn marnotrawny dopiero pośród świń, w skrajnej nędzy i
upadku, zdał sobie sprawę ze swego fatalnego stanu. Zrozumiał, że
pozostała mu tylko jedna możliwość ratunku. Co do sztuki, to być
może długo jeszcze spustoszone, centralne miejsce będzie świeciło
pustką. Ale w końcu człowiek musi uświadomić sobie, że w tym
pustym centrum znajduje się opuszczony tron Tego, któremu się on
jedynie należy — Bogu.
[ "Zawsze Wierni" 5/2013]