środa, 18 grudnia 2013

Ks. Jan Jenkins, Pismo święte nie wystarcza do zbawienia.







Ks. Jan Jenkins, Pismo święte nie wystarcza do zbawienia.

 Wykład odbył się w Lublinie 12 maja 2012 roku.




Drodzy wierni, szanowni państwo!

Chciałbym dziś mówić o kontrowersji, która rozstrzygnięta została już dawno temu, choć odnoszące się do niej orzeczenia zostały dziś niemal powszechnie zapomniane. Błędy, o których mam zamiar dziś mówić, zostały już dawno potępione, a jednak podobnie jak diabeł nie przestają one powracać wciąż na nowo, zgodnie ze słowami Pisma: „jak pies do wymiotów powraca, tak głupi powtarza szaleństwa” (Prz 26, 11; 2 P 2, 22). Herezja zwana Sola Scriptura, o której mówić będziemy za chwilę, pozostaje w naszych czasach bardzo rozpowszechnionym błędem.
Pomiędzy modernizmem i protestantyzmem istnieją bardzo realne związki, zwłaszcza w tym, co dotyczy głównych zasad, stanowiących niejako ich siłę napędową. Więź ową dostrzec można zwłaszcza pewnych aspektach doktrynalnych, wspólnych dla obu wspomnianych błędów. Niedawno wygłosiłem konferencję poświęconą nowej Mszy, podczas której wykazałem, że nowy ryt Mszy nie jest zgodny z doktryną eucharystyczną Soboru Trydenckiego. Można nawet powiedzieć, że nowa Msza, stworzona przez reformatorów po II Soborze Watykańskim, jest protestancka zarówno w swej inspiracji, jak i owocach.
Jednym ze skutków tak zwanych reform Vaticanum II oraz heretyckiego ekumenizmu, praktykowanego w Kościele przez ostatnich 40 lat, jest destrukcyjny wpływ protestanckich idei i praktyk na życie Kościoła, nawet wśród duchowieństwa. Usłyszałem na przykład niedawno od pewnego – rzekomo katolickiego – kapłana, że obecność Zbawiciela na ołtarzu nie jest tak ważna, jak Jego obecność w Piśmie świętym, że lektura Ewangelii przynosi duszy większą korzyść niż Komunia święta. Inny kapłan napisał do mnie, że jednym z dobrych owoców II Soboru Watykańskiego było, cytuję: „odkrycie Pisma świętego”, które było przedtem zaniedbywane przez katolików. Podróżując środkami komunikacji publicznej spotykam często ludzi uważających, że ich wiara opiera się na samej tylko Biblii, nieświadomych w znacznej mierze istnienia Tradycji i tego, czym ona jest.
Obecnie, ze względu na wielką łatwość w przemieszczaniu się, mamy w Polsce do czynienia z rosnącymi wpływami protestantów, przede wszystkim wskutek wielkiego oddziaływania ekonomicznego państw protestanckich, takich jak Stany Zjednoczone. Wielu ludzi zmuszonych jest do pracy w krajach protestanckich. Niezliczone sekty rozpowszechniają wszędzie swe broszury i ulotki, nie mówiąc już o wpływie filmu i telewizji, przesiąkniętych protestanckimi ideami i wartościami. Wszystko to oznacza, że jako katolicy musimy zachować czujność i nie pozwolić zwieść się tym wpływom, a podstawową bronią w walce z herezją jest dobra znajomość przeciwnika.
 
I. Znaczenie Sola Scriptura
Co więc oznacza Sola Scriptura? Te dwa łacińskie słowa są niejako sztandarowym sloganem reformy protestanckiej – sola – czyli samo, oraz scriptura, czyli pismo, co odnosi się konkretnie do świętych ksiąg, które nazywamy Biblią. Główny sens tego sloganu jest taki, że wszystko, co Bóg nam objawił, zawarte jest w Biblii i że niczego nie wolno do tego dodawać, czy też że sama tylko Biblia zawiera całość Bożego Objawienia. Zasadniczo oznacza to, że aby dostąpić zbawienia, wystarczy żyć zgodnie z naukami zawartymi w samej tylko Biblii. Oznacza to również, że wszelkie nauki, których nie można znaleźć w Biblii, są podejrzane, albo przynajmniej nie pochodzą z Bożego natchnienia. Protestanci argumentowali, że Kościół zbłądził przypisując zbyt wiele znaczenia naukom i praktykom nie wspominanym przez Pismo, które jako jedyne powinno stanowić punkt odniesienia dla wiary.
Podobnie jak w przypadku wszystkich innych błędów, również ta koncepcja interpretowana jest w sposób mniej lub bardziej rygorystyczny, zwłaszcza w kwestii, jak należy odnosić się do nauk, których nie można znaleźć w Biblii. Niektórzy będą je tolerować, inni natomiast, jak Marcin Luter, nazywać będą Mszę świętą czy spowiedź wynalazkami diabelskimi (List do szlachty, Rozmowy stołowe). W ujęciu bardziej umiarkowanym oznacza ona, że rdzeń czy też źródło wierzeń chrześcijańskich znajduje się w Biblii i że przestrzeganie nakazów w niej zawartych wystarcza do zbawienia, a domaganie się czegoś ponad to nie jest w istocie chrześcijańskie.
Jak jednak zobaczymy, znajomość samego tylko Pisma nie wystarcza bynajmniej do zbawienia, co więcej – sama Biblia potępia w istocie takie twierdzenie. Aby wykazać fałszywość twierdzenia, że Pismo święte jest jedynym źródłem Objawienia, czy też że samo tylko wystarcza do zbawienia, podzielimy nasz wywód na trzy części. Po pierwsze, przyjrzymy się samemu Pismu i zbadamy, czy naucza ono takiej doktryny. Następnie prześledzimy historię chrześcijaństwa i zobaczymy, czego nauczali autorzy chrześcijańscy i Ojcowie Kościoła minionych wieków. Ostatecznie przejdziemy do konkluzji, że koncepcja Sola Scriptura nie tylko nie ma oparcia w Piśmie, ale też jest ahistoryczna i całkowicie nie do obrony.
 
II. Samo Pismo święte obala koncepcję Sola Scriptura
Jeśli skupimy się naukach samego Pisma, tak jak chcą tego protestanci, uderzy nas od razu fakt, że nigdzie w Biblii nie znajdujemy sformułowania Sola Scriptura, ani nawet idei, że samo tylko Pismo powinno być postrzegane jako wyłączna reguła wiary. Ponieważ ludzie, którzy wyznają zasadę Sola Scriptura twierdzą, że są chrześcijanami i uznają autorytet Nowego Testamentu, zacznijmy od pierwszych ksiąg Nowego Testamentu i zobaczmy, czego naprawdę wymaga się od uczniów Jezusa Chrystusa.
 
a) Nie wszystkie nauki Chrystusa Pana zawarte są w Biblii
W Ewangelii św. Mateusza czytamy: „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem” (Mt 28, 19-20). Zauważmy, że Zbawiciel nakazuje tu swym Apostołom nauczać i zachowywać to, co im przekazał, nie wspominając nic o konieczności spisywania tych nauk. Chrystus Pan mówi ponadto „wszystkiego”, a nie jedynie części. Samo Pismo św. zaświadcza jednak, że nie wszystko co Chrystus Pan czynił i czego nauczał znajduje się w Biblii. Św. Jan Ewangelista pisze nawet: „I wiele też innych znaków uczynił Jezus, które nie są zapisane w tej księdze” (J 20, 30), oraz „Jest też wiele innych rzeczy, które uczynił Jezus, które gdyby z osobna opisywać, mniemam że sam świat nie mógłby pomieścić ksiąg, które by trzeba napisać” (J 21, 25).
Niektóre z tych nauk Zbawiciela, które nie zostały zapisane w Ewangeliach, znaleźć możemy w Dziejach Apostolskich, gdzie św. Paweł mówi do wiernych w Efezie: „Wszystko wam pokazałem, że tak pracując, trzeba podejmować chorych i pamiętać na słowa Pana Jezusa, który powiedział: Szczęśliwa to rzecz raczej dawać, aniżeli brać”. Zwróćmy uwagę, że tych słów „Szczęśliwa to rzecz raczej dawać, aniżeli brać” nie znajdujemy nigdzie w Ewangeliach. Tak więc, jak mówi św. Jan, nie wszystkie słowa Chrystusa Pana znaleźć można w Ewangelii.
Można również zauważyć, że większość Apostołów w ogóle nie pisała, a jednak ich nauki posiadają autorytet nie mniejszy niż tych, którzy to czynili. Pan Jezus powiedział do nich wszystkich, nie tylko do Ewangelistów: „Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, mną gardzi, a kto mną gardzi, gardzi tym, który mnie posłał” (Łk 10, 16). Chrystus nie powiedział: kto wasze słowa czyta, moje słowa czyta… Sam nie napisał ani jednego słowa.
 
b) Chrześcijanie pierwszych wieków posiadali jedynie nauczanie ustne
Na początku Ewangelii św. Łukasza czytamy: „Ponieważ wielu starało się ułożyć opowiadanie o rzeczach, które się wśród nas dokonały, jak nam podali ci, którzy się im od początku sami przypatrywali i byli sługami słowa; postanowiłem i ja, zbadawszy wszystko dokładnie od początku, spisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś poznał prawdę tych słów, których cię nauczono” (Łk 1, 1-4). Widzimy więc, że wierni, do których św. Łukasz pisał, otrzymali już nauczanie Chrystusa i że on sam pisał w celu potwierdzenia słów, które już uprzednio otrzymali. Nauki Chrystusa poprzedzały spisanie Ewangelii św. Łukasza o cały szereg lat. Nasuwa się więc pytanie: co z wiernymi, którzy żyli w latach poprzedzających spisanie Ewangelii? Czy byli oni chrześcijanami i czy mogli dostąpić zbawienia? W rzeczywistości wiara ich nie mogła być oceniana w odniesieniu do Biblii, ponieważ nie istniała ona jeszcze – i według słów św. Łukasza, jego Ewangelia była jedynie autorytatywnym potwierdzeniem nauk, które już otrzymali i w które wierzyli.
Podobnie św. Paweł w Liście do Tesaloniczan pisze: „Dlatego i my dziękujemy Bogu nieustannie, że przyjąwszy głoszone przez nas słowo Boże, przyjęliście je nie jako słowa ludzkie, ale jak jest prawdziwie, jako słowo Boga” (1 Tes 2, 13). Słowa te pochodzą jednak z pierwszego listu do Tesaloniczan co oznacza, że w przeszłości nigdy on do nich nie pisał – słowo Boże było im jedynie „głoszone”. Chrześcijanie pierwszych wieków nie posiadali nawet Biblii, a jednak wierzyli w Jezusa Chrystusa na szereg lat przed napisaniem niniejszego listu.
Co więcej, w tym samym liście św. Paweł chwali Tesaloniczan nie za to, że uwierzyli w nauki Biblii czy też je praktykowali, ale za to, że „staliście się naśladowcami naszymi i Pana, przyjąwszy słowo w wielkim utrapieniu z weselem Ducha Świętego, tak że staliście się wzorem wszystkim wierzącym w Macedonii i Achai” (1 Tes 1, 6). Mieszkańcy Tesalii przedstawiani są więc jako wzór dla wiernych nie dlatego, że czytali jego listy czy Ewangelię, ale dzięki faktowi, ze przyjęli jego ustne pouczenia i postępowali za jego przykładem. Św. Paweł powtarza tę opinię w innych swych listach, miedzy innymi w liście skierowanym do Filipian: „Czegoście się i nauczyli i coście przyjęli i słyszeli i widzieli we mnie, to czyńcie, a Bóg pokoju będzie z wami” (Fil 4, 9). Wierni maja więc postępować zgodnie z tym, co od niego usłyszeli, a sam św. Paweł wolał w rzeczywistości pouczać ich osobiście, jak to czytamy pod koniec pierwszego Listu do Tesaloniczan: „modląc się coraz usilniej, abyśmy mogli oglądać oblicze wasze i dopełnić tego, czego brakuje wierze waszej” (1 Tes 3, 10). Oznacza to, że nawet sam jego list do nich skierowany nie wystarcza i musi być uzupełniony przez jego osobiste nauczanie. W oczywisty więc sposób list ten nie obejmuje wszystkiego, o czym pragnął ich pouczyć.
 
c) Istnienie innych listów, nie należących do kanonu Pisma świętego
Co najciekawsze, w Nowym Testamencie spotykamy wiele odniesień do pism, których nie znajdujemy w Biblii. Na przykład św. Paweł w pierwszym liście do Koryntian pisze: „Napisałem wam w liście, abyście nie przestawali z rozpustnikami” (1 Kor 5, 9-11). Przypomina im następnie, o czym do nich napisał i kończy praktyczną konkluzją: „Wyrzućcie złego spośród siebie”. Ów pierwszy napisany do nich list był więc na tyle ważny, że czuł się zmuszony przypomnieć im jego treść i pouczyć, że mają obowiązek przestrzegać jego zaleceń w nim zawartych. W Biblii nie znajdujemy jednak księgi zatytułowanej „Przedpierwszy list do Koryntian”. Co stało się z tym listem? W sposób oczywisty zawierał on nauki i nakazy konieczne do zbawienia, w Biblii jednak nie ma po nim śladu.
Podobnie w Liście do Kolosan czytamy: „A gdy ten list u was będzie odczytany, postarajcie się, aby był odczytany i w kościele Laodycenów, a ten, który jest do Laodycenów, żebyście wy odczytali” (Kol 4, 16). Widzimy wiec, że istniał również inny list, napisany do wiernych w Laodycei, równie ważny, jak list napisany przez św. Pawła do Kolosan. W Biblii nie znajdujemy jednak żadnego listu do mieszkańców Laodycei. Dlaczego go w niej nie ma? Jest to przecież list, którego odczytanie zaleca sam Apostoł, nie ma go jednak w Piśmie świętym. Możemy więc wyciągnąć z tego taki przynajmniej wniosek, że nie wszystkie nauki Apostołów zawarte są w Piśmie świętym.
 
d) Rozstrzyganie kwestii dogmatycznych bez odniesienia do Pisma świętego
Gdyby Pismo święte było jedynym źródłem Objawienia, bylibyśmy w stanie udowodnić to na podstawie tego, w jaki sposób sami Apostołowie uzasadniali prawdziwość dogmatów wiary. W sytuacji, gdyby istniał wśród wiernych czy nauczycieli brak zgody w jakiejś kwestii czy też błąd, Apostołowie powinni się wówczas powoływać na Pismo święte, jako na ostateczny autorytet w tej kwestii. Z sytuacją taka mieliśmy do czynienia podczas pierwszego soboru w Jerozolimie, który miał rozstrzygnąć kwestię przestrzegania żydowskich przepisów obrzędowych. W piętnastym rozdziale Dziejów Apostolskich czytamy:

Gdy zaś przyszli do Jeruzalem zostali przyjęci przez Kościół, apostołów i starszych, i opowiedzieli jak wielkie sprawy Bóg z nimi uczynił. I powstali niektórzy z sekty faryzeuszów, którzy uwierzyli, mówiąc: że potrzeba ich obrzezać, rozkazać też, żeby zachowywali Zakon Mojżeszowy. I zebrali się apostołowie i starsi, aby tę sprawę rozpatrzeć”.
I Pismo mówi, że powstał wielki spór. Jak jednak czytamy dalej, św. Piotr powstał i odpowiedział im: „Ale wierzymy, że przez łaskę Pana Jezusa Chrystusa będziemy zbawieni, tak jak i oni”. I Pismo mówi dalej: „I umilkło całe zgromadzenie”. Po słowach Piotra zapadła cisza, co jest bardzo wymowne – nawet dziś istnieje powiedzenie: Piotr przemówił, sprawa zamknięta. Dopiero wówczas głos zabiera św. Jakub, który potwierdza słowa św. Piotra cytatami z Pisma świętego – z księgi proroka Amosa – nie dotyczącymi jednak kwestii obrzędów żydowskich, ale zapowiedzianego w proroctwie nawrócenia pogan. W konsekwencji ogłoszony zostaje dekret dyscyplinarny całego kolegium apostolskiego, który przesłany zostaje do wszystkich Kościołów – bez jednego nawet odwołania do Pisma. By stał się on wiążący dla wiernych wystarczyło, że Apostołowie orzekli, iż pozostaje on w zgodzie z wiarą w łaskę Jezusa Chrystusa.
Nawiasem mówiąc, św. Paweł wielokrotnie przeciwstawia „ducha” Pisma jego „literze”, odnosząc się do różnicy między  Starym a Nowym Testamentem. Na przykład w drugim liście do Koryntian pisze: „[Bóg] który też uczynił nas odpowiednimi sługami Nowego Testamentu, nie literą, ale duchem, bo litera zabija, a duch ożywia” (2 Kor 3, 6). W swym sporze z judaizantami jako główną różnicę między Starym a Nowym Przymierzem ukazuje fakt, że Stare „wyrażone zostało literami na kamieniach”, podczas gdy Nowe Przymierze oznaczało „posługiwanie Ducha” – i nie zostało spisane na tablicach, ale wyryte w sercach wiernych przez łaskę.
Co również ciekawe, sami Apostołowie nauczają o Bogu odwołując się nawet do źródeł nie znajdujących się w Biblii, na przykład w Atenach św. Paweł cytuje pogańskich poetów by pouczyć Greków o Bogu, którego nie znali (Dz 17, 28). Oczywiście Apostoł nie twierdzi, że pogański poeta natchniony był przez Boga, nie waha się jednak odwołać do źródeł pozabiblijnych, by nauczać pogan o Bogu i prowadzić ich do zbawienia.
 
e) Pismo św. jest w wielu miejscach niejasne i jak samo stwierdza, musi być we właściwy sposób tłumaczone
Gdybyśmy mieli przyjąć tezę, że Pismo święte wystarcza do zbawienia, oznaczałoby to, że samo czytanie Pisma wystarcza do poznania wszystkiego, czego Bóg od nas żąda. Napotykamy jednak w Biblii szereg wzmianek o ludziach, którzy czytali co prawda Pismo, a jednak czegoś im jeszcze brakowało. Na przykład w ósmym rozdziale Dziejów Apostolskich czytamy o pewnym Etiopczyku „możnym urzędniku Kandaki, królowej Etiopii”, który powracał z Jerozolimy. Czytał on po drodze proroctwa Izajasza (Iz 53, 2). Filip zapytał go: „Czy sądzisz, że rozumiesz, co czytasz?” (Dz 8, 30). Etiopczyk ten, pomimo faktu, że był człowiekiem sprawiedliwym, odpowiedzialnym za skarb królewski (Dz 8, 27), odpowiada: „I jakżebym mógł, jeśli mi nikt nie wyjaśni?”. Jest więc oczywiste, że sama lektura Pisma nie wystarcza, konieczny jest również ktoś, kto by je właściwie objaśniał.
Samo Pismo św. mówi, że jest w nim wiele miejsc „trudnych do wyjaśnienia” (Żyd 5, 11), zwłaszcza dla tych, którzy „stali się niepodatnymi do słuchania” (Ibidem). Św. Piotr stwierdza to wprost w drugim ze swych listów: „to najpierw rozumiejąc, że żadnego z proroctw Pisma nie wykłada się własnym tłumaczeniem. Gdyż proroctwo nie przez wolę ludzką zostało kiedyś przyniesione, ale ludzie święci boży mówili natchnieni Duchem Świętym” (2 P 1, 20-21). Tak więc sama Biblia uczy, że Pismo święte nie może być przedmiotem prywatnej interpretacji i że nie zawiera ono objaśnienia przedstawianych nauk. Jest więc oczywiste, że do właściwego objaśniania Słowa Bożego konieczne jest istnienie natchnionego interpretatora.
Św. Piotr stwierdza nie tylko, że są w Piśmie miejsca trudne i niejasne i że konieczny jest ich kompetentny interpretator, ale nawet że prywatna interpretacja Biblii doprowadzić może duszę do zguby. Oznacza to, że lektura Pisma świętego nie tylko nie wystarcza do zbawienia, ale nawet stać się może powodem potępienia. Św. Piotr pisze więc w swym drugim liście:
I nieskwapliwość Pana naszego uważajcie za zbawienie, jak i najmilszy brat nasz Paweł według danej sobie mądrości do was napisał, jak i we wszystkich listach, w których o tym mówi; są w nich niektóre rzeczy trudne do zrozumienia, co nieuczeni i niestateczni przekręcają, jak i inne Pisma, na swoją własną zgubę” (2 P 3, 15-16).
W ustępie tym ciekawe jest zwłaszcza to, że św. Piotr odnosi się w nim bezpośrednio do natchnienia czy też mądrości danej św. Pawłowi dla napisania tych listów. Choć św. Piotr nie wspomina, które listy natchnione są mądrością, jasne jest niemniej, że św. Paweł był autorem natchnionym i że natchnienie to miało taką samą wartość, jak natchnienie innych świętych ksiąg [jak i inne Pisma]. A jednak pomimo tego natchnienia do pisania czytamy, że „są w nich niektóre rzeczy trudne do zrozumienia, co nieuczeni i niestateczni przekręcają (…) na swoją własną zgubę”. Moglibyśmy tu dodać, że do owych ludzi „niestałych”, którzy całkowicie wypaczali nauczanie św. Pawła ku swej własnej zgubie, należał również Marcin Luter. Musimy więc zrozumieć, że samo Pismo święte nie wystarcza do zbawienia, w rzeczywistości jest dokładnie przeciwnie: lektura pisma jest sama w sobie niebezpieczna i może ono być z łatwością błędnie interpretowane.
 
f) Tradycja, wspominana wyraźnie przez Pismo święte, jest absolutnie konieczna do zbawienia
Kończąc tę pierwszą cześć naszej konferencji wykażemy, że sama Biblia odnosi się do innego jeszcze źródła Objawienia, które posiada równą mu, jeśli nie większą wagę dla naszego zbawienia. Św. Paweł pisze do Tesaloniczan: „Tak więc bracia stójcie, a trzymajcie się podań, których się nauczyliście, czy to przez mowę, czy przez list nasz” (2 Tes 2, 15). Nawołuje wiernych, by trzymali się wiernie jego nauk, zarówno spisanych jak i przekazanych ustnie. Te ustne nauki nazywa dalej „tradycjami” (traditiones) „secundum traditionem quo acceperant a nobis” (2 Tes 3, 6). Tak więc samo Pismo święte napomina nas, byśmy trzymali się Tradycji Apostolskiej.
Św. Paweł przedkłada nawet swe ustne nauczanie nad własne pisma – w istocie pisze jedynie dlatego, że nie może być obecny w danym miejscu osobiście. W liście do Tymoteusza stwierdza: „Piszę ci to, spodziewając się, że wkrótce do ciebie przybędę, a jeśli się opóźnię, żebyś wiedział jak się masz sprawować w domu bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i utwierdzeniem prawdy” (1 Tym 3, 14). Pod tym względem szedł on za przykładem samego Zbawiciela, który nie napisał ani jednego słowa, ale – jak mówi Biblia – „czynił i uczył” (Dz 1, 1). W Nowym Testamencie wielokrotnie napotykamy na opisy nauczania przez Chrystusa, a jednak treść tego nauczania przedstawiana jest w sposób dość ogólny. Na przykład na początku Dziejów Apostolskich czytamy: „Im też [Jezus] okazał się sam żywy po swej Męce w licznych dowodach, przez czterdzieści dni ukazując się im i mówiąc o królestwie Bożym”. Z nauczania tego nie zostało przytoczone nawet jedno słowo – a wiemy przecież, że znajomość nauki Chrystusa konieczna jest do naszego zbawienia.
Owe słowa Zbawiciela, czy to zapisane w Ewangeliach, czy też znane dzięki Tradycji Apostolskiej, św. Paweł nazywa „depositum”, depozytem wiary. W liście do Tymoteusza pisze: „O Tymoteuszu, strzeż powierzonego skarbu, unikaj światowych nowości słów i sprzeciwów rzekomej wiedzy; niektórzy wyznając ją, odpadli od wiary” (1 Tym 6, 20). Zwróćmy uwagę, że Tymoteusz w sposób oczywisty posiadł ten depozyt jeszcze przed otrzymaniem listu od św. Pawła – co pokazuje, że depozyt ów nie tylko obszerniejszy jest niż Pismo święte, ale nawet jest od niego wcześniejszy.
 
Konkluzja mniejsza
Tak więc, drodzy wierni, w oparciu o samo Pismo święte przekonać się możemy, że nie ma czegoś takiego jak Sola Scriptura. Pojęcia tego nie tylko nie można znaleźć w Biblii, ale nawet przestrzega nas ona sama przed takim do niej podejściem. Koncepcja, że znajomość samego tylko Pisma wystarcza do zbawienia, jest w rzeczywistości abiblijna.
Ktoś mógłby się jednak zastanawiać, czy w przeszłości chrześcijanie nie wyznawali doktryny zbliżonej do Sola Scriptura. Jak za chwilę wykażemy, analiza pism najwcześniejszych autorów chrześcijańskich dowodzi nieodparcie, że koncepcja taka była im całkowicie obca.
 
III. Nauczanie Magisterium Kościoła
Dwaj spośród najbardziej starożytnych autorów chrześcijańskich, Tertulian i Orygenes, obaj urodzeni w II wieku, czyli około 50 lat po śmierci św. Jana Apostoła, piszą w tej kwestii bardzo jasno:
Otóż jedyną, wyłączną przyczyną fałszywych wyobrażeń ich wszystkich na temat wyżej przedstawionych spraw jest fakt, że pojmują oni Pismo święte nie w sensie duchowym, lecz dosłownie. Dlatego tym wszystkim, którzy wierzą, że Pismo święte nie zostało ułożone ludzkimi słowami, lecz zostało napisane pod natchnieniem Ducha Świętego, i że z woli Boga Ojca zostało nam przekazane i powierzone przez Jego jednorodzonego Syna, Jezusa Chrystusa, spróbuję, w miarę słabych sił mojego umysłu, wskazać, jaką drogę do zrozumienia Pisma uważam za odpowiednią dla tych, którzy zachowują przekazaną w dziedzictwie przez apostołów swoim następcom, nauczycielom Kościoła niebieskiego, regułę i naukę, którą dał im Jezus Chrystus” (Orygenes, O zasadach, 4,1:9, AD 230).
Orygenes stwierdza więc, że regułą wiary jest raczej Tradycja przekazana przez Apostołów, nawet wbrew literalnemu znaczeniu Pisma. Tertulian jest jeszcze bardziej kategoryczny:
Wobec tego, ze prawda jest przy nas, którzy się trzymamy tej samej reguły wiary, jaką Kościołowi przekazali Apostołowie, Apostołom Chrystus, a Chrystusowi Bóg, jasną jest rzeczą, aby nie dopuszczać heretyków do powoływania się na Pismo święte. Bez Pisma świętego udowodniliśmy bowiem, że nie posiadają kompetencji w sprawach biblijnych. Jeśli więc są heretykami, nie mogą być chrześcijanami, bo nie od Chrystusa, ale sami, samowolnie stworzyli sobie naukę z racji której noszą miano heretyków. Stąd też nie będąc chrześcijanami, nie posiadają żadnego prawa do Pism Chrześcijańskich. Śmiało możemy ich zapytać: Kim właściwie jesteście? Kiedy i skąd przybyliście?” (Tertulian, Preskrypcja przeciw heretykom, 37, AD 200).
Współcześni ekumeniści lubią powtarzać, że nasi tak zwani „bracia odłączeni” posiadają środki zbawienia. Na przykład II Sobór Watykański stwierdził:
Same te Kościoły i odłączone Wspólnoty, choć w naszym przekonaniu podlegają brakom, wcale nie są pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia. Duch Chrystusa nie wzbrania się przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z samej pełni łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu” (Unitatis Redintegratio, par. 3).
Jest to jednak całkowicie przeciwne temu, co pisze św. Cyprian:
Oblubienicą będąc Chrystusa, nie może być splamiona cudzołóstwem; jest nienaruszona i wstydliwa. Jeden zna dom; jednego łoża świętobliwości czystym strzeże wstydem. Zachowuje nas Bogu; ona synów swoich, których porodziła, królestwu przekazuje. Ktokolwiek, będąc odłączonym od Kościoła, łączy się z cudzołożnicą, sam się wyklucza od obietnic Kościoła. Nie osiągnie nagrody od Chrystusa, kto opuścił Kościół Chrystusowy, obcy jest, niegodny, jest jego nieprzyjacielem. Nie może już mieć Boga za Ojca, kto Kościoła nie ma za matkę. Jak nie zdołał się nikt ocalić od potopu, kto się nie znajdował w arce Noego, tak też nie ocali się, kto nie jest w połączeniu z Kościołem. Upomina Pan i mówi: Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest: a kto nie zbiera ze mną, rozprasza” (O jedności Kościoła, 6, AD 256).
Wspomniany dokument II Soboru Watykańskiego stwierdza nawet, że dzięki posiadaniu Pisma protestanci nie są pozbawieni środków zbawienia. Jednak Ojcowie Kościoła uczą czegoś wręcz przeciwnego:
Ci, którzy znajdują się poza Kościołem, nie mogą dojść do żadnego zrozumienia Bożego słowa. Arka wyobraża bowiem Kościół, który strzeże i naucza słowa życia,  którego nie mogą zrozumieć ci, którzy są poza nim, na podobieństwo jałowych i bezużytecznych piasków” (Hilary z Poitiers, Kazanie o Ewangelii św. Mateusza 13, 1, AD 355).
Tak więc, powracając do głównego tematu naszych rozważań, widzimy, że samo tylko posiadanie Biblii nie wystarcza do zbawienia. W rzeczywistości Ojcowie Kościoła nauczali czegoś wręcz przeciwnego: że do zbawienia wystarcza znajomość nie Pisma świętego, a Tradycji. Tradycja posiada wartość sama w sobie, poprzez fakt pochodzenia od Apostołów:
«Tak więc bracia stójcie, a trzymajcie się podań, których się nauczyliście, czy to przez mowę, czy przez list nasz». Jest więc oczywiste, że nie otrzymali oni wszystkiego poprzez list, ale i przez wiele nauk niespisanych, stąd zarówno jedne jak i drugie zasługują na wiarę. Dlatego również i my uważajmy tradycję Kościoła za godną zaufania. Jest to tradycją – i to niech nam wystarczy” (Jan Chryzostom, Kazanie o 2 Liście do Tesaloniczan, 4, 2, AD 404).
Nie sposób tu przedstawić wszystkich cytatów odnoszących się do Tradycji Kościoła, przytoczmy jednak na zakończenie słowa Ojca Kościoła z IV wieku, podającego nam bardzo zwięzłą zasadę postępowania, a streszczającą w sobie niejako je wszystkie:
Na to powie ktoś: Jeżeli Bożymi słowami, wyrokami i obietnicami szermuje i szatan i uczniowie jego, z których jedni są fałszywymi apostołami, drudzy fałszywymi prorokami i nauczycielami, a wszyscy razem heretykami – to cóż począć mają katolicy, synowie Matki-Kościoła? Jak odróżnią przy wykładzie Pism świętych prawdę od fałszu? Oczywista rzecz, że będą się usilnie starali postępować według wyłuszczonych na początku tego pamiętnika wskazówek świętych i uczonych mężów: będą Pismo święte wykładali według podania Kościoła powszechnego i prawideł dogmatu katolickiego, w obrębie zaś tego katolickiego i apostolskiego Kościoła trzymać się muszą powszechności, starożytności i jednomyślności”.
Nauczanie chrześcijan pierwszych wieków w odniesieniu do Pisma świętego jest jednomyślne – nie ma czegoś takiego jak Sola Scriptura. Wiemy ponadto z Biblii, że  sam diabeł potrafi posługiwać się cytatami z Pisma dla swych własnych celów, jak to widzimy na przykładzie kuszenia Zbawiciela. Jeśli więc diabeł i heretycy mogą cytować Pismo dla swych własnych celów, potrzebujemy czegoś więcej, czegoś co pozwoliłoby nam ustrzec się przed diabłem oraz błędem – i tę właśnie pomoc nazywamy Świętą Tradycją i Magisterium Kościoła.
 
IV. Konkluzja
Tak więc, drodzy wierni, na podstawie wszystkiego, co do tej pory powiedzieliśmy, widać wyraźnie, że znajomość samego tylko Pisma nie wystarcza do zbawienia. Regułą wiary nie jest zdolność do czytania czy tłumaczenia, ale przyjmowanie nauki Chrystusa, przekazanej przez Niego Apostołom i głoszonej nieprzerwanie przez Magisterium Kościoła. Święta Tradycja jest nieskończenie ważniejsza niż Pismo, przede wszystkim dlatego, że sama Biblia musi być interpretowana zgodnie z Tradycją. Nawet to, które księgi należą do kanonu Pisma świętego, wiemy właśnie dzięki Tradycji.
O koncepcji Sola Scriptura powiedzieć musimy coś wręcz przeciwnego: znajomość samej tylko Biblii nie tylko nie jest wystarczająca do zbawienia, ale nawet odwoływanie się jedynie do niej stanowić może poważne dla niego zagrożenie. Ponieważ Pismo nie zawsze jest jasne i zrozumiałe, wynika z tego, że musi być właściwie interpretowane. Ci, którzy odwołują się do zasady Sola Scriptura nie odwołują się w istocie do samego Pisma, ale do własnej jego interpretacji, która różni się od interpretacji naszych przodków we wierze. W rzeczywistości protestanci nie mają po prostu Biblii, mają własnych doktorów, komentatorów, swoje własne sposoby interpretacji pewnych ustępów Pisma. Ponieważ zasady Sola Scriptura nie można znaleźć w samej Biblii, potrzebują oni innego narzędzia, pozwalającego na interpretację Pisma zgodnie z tą przyjętą z góry zasadą. A jednak poprzez odrzucenie kryterium Świętej Tradycji niszczą oni sam fundament Pisma i ostatecznie kończą jako „dom podzielony” – w samej tylko Ameryce naliczyć można przynajmniej 600 sekt protestanckich.
Od czasu II Soboru Watykańskiego jesteśmy świadkami dokładnie tego samego zjawiska, mnożą się podziały, a powody tego są bardzo podobne. Wskutek odrzucenia tradycji Kościoła, poprzez zmienianie wszystkiego i ignorowanie Tradycji, dzisiejszy Kościół katolicki zmienia się stopniowo w sektę protestancką, do tego stopnia, że można śmiało powiedzieć, że obecny Kościół ma bardzo mało wspólnego z tym, czym był zaledwie 50 lat temu. Jeśli doszliśmy do punktu, w którym dziadek nie może pokazać zdjęcia ze swej Pierwszej Komunii nie będąc przy tym zmuszony wyjaśniać, czemu Msza wygląda na nim zupełnie inaczej, słusznie możemy zadawać sobie pytanie, czy członkowie rodziny wyznają jeszcze tę samą religię.
Tak naprawdę, gdy mówi się o II Soborze Watykańskim jako „odkrywającym Pismo święte”, oznacza to w istocie „ignorowanie Tradycji”. Obecnie, bardziej niż kiedykolwiek, musimy odrzucić koncepcję Sola Scriptura i powrócić do tradycji naszych przodków we wierze – zaś najlepszym sposobem obrony świętości Biblii jest właśnie przylgniecie do Tradycji. Zmiany wprowadzone przez II Sobór Watykański są innowacjami – i już przez ten fakt powinniśmy odnosić się do nich z podejrzliwością. Powinniśmy je „badać”, jak nam to zaleca Pismo, przede wszystkim jednak musimy, wedle słów św. Pawła „trzymać się tego, co prawdziwe” (1 Tes 5, 21).