wtorek, 18 grudnia 2012

Polecam tę książkę.



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!










Jest to biografia cygańskiego męczennika wojny domowej w Hiszpanii - 
bł. Zefiryna Gimeneza Malli (1861-1936). 
Autorem tej interesującej książki jest 
Wielebny Ksiądz Edward Wesołek
autor "Listów z Bajerza" publikowanych w "Zawsze Wierni".


Oto fragment książki:

„Dziś, kiedy borykamy się z wieloma trudnościami w zachowaniu Tradycji, trzeba się przyjrzeć słowom i czynom błogosławionego Zefiryna i zobaczyć, jak w jego życiu wyglądała ta wierność katolickiej Tradycji. Co on dziś ma nam do powiedzenia, jak on widzi życie dzisiejszych katolików, czym są oni w większości karmieni, jak dziś jest przepowiadana Ewangelia”.

Z "Przedmowy":

"Viva Cristo Rey!" - "Niech żyje Chrystus Król!". Z tymi słowami jako męczennik za wiarę katolicką oddał życie podczas wojny domowej w Hiszpanii Cygan Zefiryn Gimenez Malla. 
Opatrzność Boża zrządziła, że 40 lat później został wyświęcony w Polsce młody jezuita, który miał być później duszpasterzem krajowym Cyganów podczas prawie 30 lat. Ks. Edward Wesołek pragnął całym sercem prowadzić do wiecznego zbawienia powierzone mu dusze tego ludu, który zachował w swoich obyczajach jeszcze wiele elementów pogańskich i któremu ogromnie trudno było żyć według przykazań Bożych i kościelnych.
Dlatego postać pierwszego męczennika rodu Cyganów stała się dla niego i dla gorliwszych z jego wiernych ogromną pomocą i zachętą: "Zobaczcie! - mógł on wołać do trzody - oto jeden z was! To, co on potrafił, wy też możecie! Bądźcie gorliwi jak on!"
(Ks. Karol Stehlin) 




Książka dostępna w Wydawnictwie Tradycji Katolickiej "TE DEUM".









Ks. Edward Wesołek, Błogosławiony Zefiryn Gimenez Malla

4 maja bieżącego roku po raz pierwszy będziemy wspominać w liturgii bł. Zefiryna, pierwszego Cygana na ołtarzach, który został beatyfikowany przez Ojca Świętego Jana Pawia II w ubiegłym roku w Rzymie,
Urodził się on w sierpniu 1861 r. w Benavent de Segria koło Leridy w Katalonii. Ochrzczony w dniu św. Zefiryna, papieża i męczennika, 26 sierpnia, otrzymał jego imię. Jednak zwyczajem Cyganów, dano mu także cygańskie imię, którym się posługiwał wśród swoich – Pele. Był pierwszym dzieckiem związku dwojga biednych koczowników, którymi byli Juan Gimenez i Josefa Maiła. Wychowany w duchu cygańskich zwyczajów, żył uczciwie i na swój sposób pobożnie. W dzieciństwie zaznał wiele biedy takiej, że nieraz szedł głodny spać, bo nie było co jeść. Stąd też do końca życia był wrażliwy na biedę i nigdy nie pozostawiał bez pomocy człowieka będącego w potrzebie. Do szkoły nigdy nie chodził, jednak był człowiekiem mądrym, którego przyjaźni nie wstydził się profesor uniwersytetu, adwokat – don Nicolas Santos de Otto Escudero, szlachcic, odznaczony przez króla szczególnymi przywilejami. Trudno powiedzieć, jaki był zasięg jego władzy wśród Cyganów, był jednak ich przywódcą, sędzią, rozstrzygającym różnego rodzaju spory. Z jego wyroku zadowolone były obie strony sporu. Jak widać nie było tu sądu bez pomocy Bożego światła. Jak na Cygana przystało, wykonywał cygański zawód. Zdolności muzycznych ani pięknego głosu nie miał (umiał tylko potrząsać kastanietami i wykrzykiwać ole!), za to lubił konie i znal się na nich. Stąd też zajmował się tymi zwierzętami, hodował je, leczył, handlował nimi. A że był bardzo uczciwy i dobry, majątku się nigdy nie dorobił. Po pewnym bardzo korzystnym handlu mułami mógł sobie kupić skromny dom w ubogiej, cygańskiej dzielnicy Barbastro, gdzie na przełomie wieków się osiedlił.
Mając 18 lat zawarł związek ze starszą od siebie o dwa lata Teresą Gimenez Castro, dziewczyną, jak i on sam, należącą do cygańskiego szczepu Kalów. Dopiero w 1912 roku zawarł z nią Sakrament Małżeństwa. Nie uczynił tego wcześniej, gdyż nie widział takiej potrzeby, nikt go do tego nie starał się przekonywać. Jednak pod czyimś wpływem zawarł ten sakrament, jak zresztą także wyspowiadał się i przyjął Komunię św. Od tego czasu całkowicie zmienił swoje życie religijne. Zrazu co niedziela, potem codziennie uczestniczył we Mszy św., przyjmując Komunię św. Słowa Ewangelii brał poważnie do serca, stąd tak bardzo widoczny był ich wpływ na życie tego Cygana, który stal się nie tylko praktykującym katolikiem, ale i gorliwym apostołem wiary w swoim środowisku. Mimo braku wykształcenia był świetnym katechetą, co do dziś z rozrzewnieniem wspominają ówcześni jego uczniowie – Cyganie i Hiszpanie.
Kiedy w 1926 roku OO. Kapucyni w parafii św. Franciszka z Asyżu w Barbastro, do której należał Błogosławiony, przywracali III Zakon Franciszkański, Zefiryn wstąpił do niego, zostając dyskretem (radnym). Był budującym przykładem i dla współbraci, i dla otoczenia. Zawsze widziano go na różnego rodzaju uroczystościach, procesjach, w których nosił grubą jak ręka świecę lub chorągiew tercjarzy. Najpierw kiedy owdowiał (1922 r.), potem kiedy wstąpił do III Zakonu, stawał się coraz bardziej rozmodlony. Nie rozstawał się z różańcem. Odmawiał go z dziećmi, modlił się z chorymi w przytułku, sam w kościele. Można przypuszczać, że każdego dnia odmawiał cały różaniec.
Nie można w tym skrótowo przedstawionym życiorysie tego wyjątkowego Cygana pominąć sprawy jego szczególnego nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu. Był on członkiem Arcybractwa Czwartków Eucharystycznych i Adoracji Nocnych, z czym wiązał się obowiązek udziału w różnych nabożeństwach i adoracjach. Jego żywą wiarę w obecność Pana Jezusa niech zobrazuje wypowiedź jego przybranej wnuczki.Nieraz chodziłam z nim do kościoła Ojców Klaretynów – wspomina – i pewnego dnia śpiewano między innymi Cantemos al Amor de los amores... Wujek klęczał, a łzy spływały mu po twarzy. Myślałam; jak on kocha Pana!
Jak wszyscy Cyganie, tak i nasz Błogosławiony był wiernym Tradycji w najszerszym tego słowa znaczeniu. Przybraną córkę (własnych dzieci nie miał) wychowywał w poszanowaniu dla starszych, w pobożności. Przysposobiona córka Pepita wracając ze szkoły, pozdrawiała Zefiryna słowami: Ave Maria Purisima i całowała go w rękę. Tradycyjność Cygana przejawiała się w całym jego życiu społecznym i w jego poglądach politycznych. Jest oczywiste, że był zwolennikiem króla, gdyż w państwie katolickim król jest tym, który sprawuje władzę w imieniu Boga, ze świadomością odpowiedzialności przed Bogiem. Toteż kiedy 12 kwietnia 1936 roku republikanie wygrali wybory i król musiał opuścić Hiszpanię, widziałem wtedy Zefiryna płaczącego z tego powodu. Zefiryn Gimenez Malla był, oczywiście, po stronie monarchii – wspomina Nicolas Santos de Otto Clavero, syn profesora.
W tamtym czasie nic nie zapowiadało rewolucji w liturgii, dlatego nie ma potrzeby pisać o jakiejkolwiek obronie tej świętej sprawy. Jednak można i trzeba mówić o obronie wiary, aż do przelania krwi, co się miało wydarzyć w życiu błogosławionego Zefiryna. Katolicy tamtych czasów na czele z duchowieństwem śmiało bronili wiary, wyznawali ją, wierząc, że są bojownikami Królestwa Chrystusowego. Niektórzy niedawno beatyfikowani męczennicy hiszpańscy szli na śmierć tylko za to, że nie chcieli zdjąć habitu czy sutanny. A dziś? Dziś bez oporu spełnia się życzenia przeciwnika. Dziś nie wypada być obrońcą wyznawanej wiary, tych Bożych zasad. Zamiast głosić prawa Boże, mówi się o prawach człowieka, ale te prawa nas nie obronią, uczynić to może tylko Ten, przed Którym „narody (są) jak kropla wody u wiadra” (Iz 40, 15). Piszę o tym, gdyż spotykałem się ze zdaniem, że czas męczenników już minął, że teraz to już tylko dialog, porozumienie. Oczywiście, jest możliwe uniknięcie męczeńskiej śmierci, ale za jaką cenę! Nie można nie przypomnieć tu słów samego Pana Jezusa: „Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej, niż was, nienawidził”(J 15, 18). Błogosławiony Zefiryn, przyjmując całą Ewangelię, wybrał wierność Panu Jezusowi, nie ustępując tym, którzy należą do świata. Wczasach szczególnego prześladowania ludzi wiernych Bogu, nie mógł nie ponieść męczeństwa. Pewnego razu Błogosławiony powiedział do najbliższych; „Nie zobaczycie mojej śmierci”. Skąd to wiedział? Może Matka Boża, która kiedyś mu się ukazała, przepowiedziała to, zachęcając go do wytrwałości?
Wkrótce po wybuchu wojny domowej, nasz błogosławiony Cygan zatroskany o los kapłanów, o których się dowiadywał, że są aresztowani, a nawet rozstrzeliwani, wyszedł 25 lipca na ulicę zobaczyć co się dzieje. Był świadkiem aresztowania księdza. Wstawił się za nim. Ponieważ znaleziono u niego w kieszeni różaniec, więc i jego zamknięto w więzieniu. Tam kuszony do oddania różańca w zamian za uwolnienie, podziękował za życzliwość i modlił się jeszcze więcej. 9 sierpnia 1936 roku nad ranem wyprowadzono go wraz z kapłanami, zakonnikami i prawdopodobnie biskupem Barbastro – błogosławionym Florentynem (razem z nim beatyfikowanym), i rozstrzelano. Ostatnimi jego słowami był okrzyk Niech żyje Chrystus Król!. Umarł, trzymając w ręku różaniec.
Pamięć o nim żyje do dziś wśród hiszpańskich Kalów. Jego budujący wpływ na Cyganów jest wyraźnie widoczny, a przejawia się to w ich praktykach religijnych. Do dziś wspominają go słowami: Cokolwiek czynił Pele, czynił to z miłością, wszędzie rozsiewał miłość, lub: był dobry dla wszystkich.
Dla większego dobra duchowego narodu cygańskiego trzeba, aby błogosławiony Zefiryn Gimenez Malla został kanonizowany, aby spełniło się jakby proroctwo wypowiedziane w sądzie, (gdzie był niesłusznie oskarżony o kradzież mułów), po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego: El Pele no es ni ladrón ni tramposo; es San Ceferino Gimenez Malla, el patron de los gitanos – Pele nie jest ani złodziejem ani oszustem, jest to święty Zefiryn Gimenez Malla, patron Cyganów.

Ks. Edward Wesołek

Literatura:
Don Mario Riboldi, Prawdziwy Kalo, przeł. o. E. Wesołek TJ, Mediolan 1994; Don Mario Riboldi, P. Luigi M. Peraboni, Un vero Kaló. El Pele. Zeffirino Gimenez Malla, Pavia 1997.

Zawsze Wierni, nr 21, 03-04.1998, s. 26.