poniedziałek, 14 stycznia 2013

Święty Tomasz z Akwinu.










KOMENTARZ ŚW. TOMASZA Z AKWINU DO PIERWSZEJ PROŚBY „MODLITWY PAŃSKIEJ”,
CZYLI DO SŁÓW „ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE”



To jest pierwsza prośba, w której prosimy, by Imię Jego okazało się w nas i przez nas głoszone było. Imię Boże jest po pierwsze cudowne, bo we wszystkich stworzeniach czyni cuda, stąd też Pan mówi w Ewangelii św. Marka (16, 17): „W Imię moje będą wyrzucać szatany, będą mówić nowymi językami, węże będą brać, i choćby coś śmiertelnego pili, szkodzić im nie będzie”.
Po drugie, jest to Imię godne miłości: „Nie ma żadnego innego Imienia pod niebem danego ludziom, w którym mielibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12). Zbawienie bowiem jest przede wszystkim miłowane. Przykładem może być św. Ignacy, który tak miłował Imię Chrystusa, że gdy cesarz Trajan zażądał, aby on zaparł się tego Imienia, odrzekł, że nie można go usunąć z jego ust. A gdy cesarz groził, że utnie mu głowę i wyrwie Chrystusa z ust jego, odpowiedział: „A jeśli nawet wyrwiesz je z ust, to jednak z serca nigdy nie zdołasz go wyrwać – to bowiem Imię jest wpisane w moje serce i dlatego nie mogę zaprzestać wzywania go”. Gdy to usłyszał Trajan, chciał sprawdzić i obciął głowę słudze Bożemu i kazał wyrwać mu serce. I znalazł na nim Imię Chrystusowe wypisane złotymi literami; położył bowiem na sercu swoim to Imię jakoby pieczęć.
Po trzecie: to jest Imię czcigodne, jak pisze Apostoł do Filipian (2, 10): „Na Imię Jezusowe zgina się wszelkie kolano: mieszkańców nieba, ziemi i podziemi”: niebios – aniołów i błogosławionych; ziemi – mieszkańców świata, którzy czynią to z miłością do chwały, którą mają osiągnąć i z lęku przed karą, której chcieliby uniknąć; podziemi – potępionych, którzy czynią to z lęku.
Po czwarte, nie do wymówienia, bo w wyjaśnianiu go ustaje wszelki język, i dlatego jest w pewien sposób wyjaśnione przez rzeczy stworzone. Stąd też nazwane jest „kamieniem” z powodu jego siły: „Na tej skale zbuduję Kościół mój” (Mt 16, 18); dalej „ogniem” ze względu na moc oczyszczającą, bo jak ogień oczyszcza metale, tak Bóg oczyszcza serca grzeszników i dlatego napisano w Księdze Powtórzonego Prawa (4, 24): „Bóg jest ogniem trawiącym”; dalej „światłem”, ze względu na oświecenie, bo jak światło oświeca ciemności; tak Imię Boże oczyszcza ciemności ducha: „Bożej mój, oświeć ciemności moje” (Ps 18,29).
Dlatego też prosimy o objawienie się tego Imienia, aby zostało poznane i uznane za święte. Słowo „święte” można rozumieć w trojaki sposób. „Święte” bowiem znaczy to samo co „mocne”, stad wszyscy święci, przebywający w niebie, są nazywani świętymi, gdyż są umocnieni w wiecznej świętości. Na ziemi nie może być świętych, ponieważ wszyscy są w nieustannym ruchu: „Oddaliłem się od Ciebie, Panie, i wiele błądziłem, odsunąłem się od Twojej stałości” (św. Augustyn).
Po drugie, „święty” znaczy to samo co „nieziemski”, stąd też wszyscy święci, którzy są w niebie, nie mają żadnego pożądania ziemskiego, jak mówi Apostoł do Filipian (3, 8): „Wszystko uznam za gnój, bylebym Chrystusa pozyskał”. Przez ziemię natomiast rozumie się grzeszników: po pierwsze ze względu na pochodzenie: ziemia bowiem, jeśli jej nie uprawiać, rodzi ciernie i osty, podobnie też rzecz się ma z duszą grzesznika – jeśli nie jest pielęgnowana przez łaskę, wydaje tylko osty i ukłucia grzeszników: „Ciernie i osty rodzić tobie będzie” (Rdz 3, 18). Po drugie ze względu na ciemność i mroczność, ziemia bowiem jest ciemna i mroczna, tak jak i grzesznik – ciemny i mroczny: „Ciemności były nad głębokością” (Rdz 1, 20). Po trzecie ze względu na stan: ziemia bowiem jest elementem, który rozsypuje się w proch, o ile nie jest powstrzymywany wilgocią wody. Bóg położył ziemie nad wodami, wedle słów Psalmu: „Który utwierdził ziemię nad wodami” (136, 6). Przez wilgotność bowiem wody powstrzymuje suchość i nieurodzajność ziemi: tak i grzesznik ma duszę suchą i nieurodzajną wedle słów Psalmu: „Dusza moja jak ziemia bez wody łaknie za Tobą” (143, 6).
Po trzecie, święte (sanctum) znaczy zabarwione krwią (sanguine). Stąd też święci, którzy są w niebiosach, nazywani są świętymi, gdyż są zabarwieni krwią wedle słów Apokalipsy (7, 14): „To są ci, którzy przyszli z ucisku wielkiego i omyli szaty we krwi Barankowej” oraz „Omył nas z naszych grzechów we krwi swojej” (1, 5).


(z: dzieła św. Tomasza z Akwinu pt. Wykład pacierza (Wyd. „W Drodze” Poznań 1987))















Ks. Karol Stehlin, Święty Tomasz wobec kary śmierci
Aby zakończyć dyskusję dotyczącą artykułu Teodora Wielgusa nt. kary śmierci pragnę wyjaśnić, że św. Tomasz z Akwinu w Sumie Teologicznej wyraził swoje stanowisko w następujący sposób: „Tego rodzaju grzeszników, od których raczej szkody spodziewać się można dla innych aniżeli poprawy, zarówno prawo boskie jak i ludzkie nakazuje skazywać na śmierć. Czyniąc to, sędzia kieruje się nie nienawiścią, lecz miłością, dla dobra społeczeństwa, które ma większą wartość niż życie jednostki. Co więcej, śmierć wymierzona przez sędziego przynosi pożytek grzesznikowi: jest ekspiacją za winy, jeśli się nawróci, a kładzie kres winie, jeśli się nie nawróci, ponieważ odbiera się mu możność dalszego dokonywania występków” (II–II, q. 25, a. 6, ad 2). W Indeksie Sumy Teologicznej pod nazwą mors („śmierć”), znajduje się następujące wyjaśnienie: Mors illata etiam pro criminibus aufert totam poenam pro criminibus debitam in illa vita, vel partem poenae secundum quantitatem culpae, patientiae et contritionis, non autem mors naturalis – „śmierć nałożona za winy usuwa całą należną karę za winy w tamtym życiu, albo część kary według ilości winy, cierpliwości i skruchy – nie zaś śmierć naturalna”.
Profesor Romano Amerio w swej książce Iota Unum (Kansas City, 1997) podaje przykład, jak bardzo powyższa myśl św. Tomasza była powszechną w Kościele. Pisze, iż powstało nawet Bractwo Św. Jana Chrzciciela Ściętego, którego celem było towarzyszyć skazanym do miejsca egzekucji, przy tym członkowie tego Bractwa starali się wzbudzić w nich prawdziwą skruchę oraz akceptację dla kary śmierci, obiecując im obfitą łaskę Bożą (s. 434).
Jak bardzo kara śmierci może być okazją nie tylko powrotu do stanu łaski, ale także do świątobliwej śmierci, pokazuje chociażby przykład dobrego łotra na Kalwarii – św. Dyzmy, a również i tych wielu zbrodniarzy, którzy umierali w obecności św. Józefa Cafasso czy św. Katarzyny ze Sieny. Współczesnym przykładem może być Jacques Fesch, który zginął ścięty na gilotynie w 1957 r.; jego pisma więzienne są wzruszającym świadectwem duchowej doskonałości skazańca (zob.: A. M. Lemonnier, Lumiere sur l'echafaud, Paryż 1971).

Zawsze Wierni, nr 27, 03-04.1999, s. 127.



[Źródło: gdynia.piusx.org.pl ]