środa, 13 lutego 2013

Środa Popielcowa - 13 II 2013.




Posypmy głowy popiołem.
Uderzmy przed Panem czołem.
Zapustne śmiechy na stronę.
Cierniową wijmy koronę.

Posypmy głowy popiołem.
Grzmi niebo głosem surowym:
"Pokutę czyńcie za grzechy,
Na stronę teraz uciechy".

Posypmy głowy popiołem.
Otoczmy Pana pospołem,
Bo Pański sąd sprawiedliwy,
A dla grzesznika straszliwy.

Posypmy głowy popiołem.
Już Zbawca cierpieć gotowy,
Ponosić męki, katusze,
By nasze odkupić dusze.

Posypmy głowy popiołem.
O śmierci myślmy pospołem,
Nim głosu Twego wezwanie
Na Sąd Twój stawi nas, Panie.

Posypmy głowy popiołem.
Z Chrystusem nieśmy krzyż społem,
Abyśmy z Nim zmartwychwstali
I hymn Mu chwały śpiewali!



































TRADYCYJNA POLSKA DYSCYPLINA POSTNA



(od Środy Popielcowej do Wigilii Paschalnej)







Poniedziałek: post ilościowy


Wtorek: post ilościowy

Środa: post ilościowy

Czwartek: post ilościowy


Piątek: post ścisły


Sobota: post ścisły


Niedziela: nie ma postu


Post ilościowy (ieiunium) - jeden posiłek do syta w ciągu dnia, który może zawierać mięso oraz dwa posiłki bezmięsne zmniejszone istotnie w stosunku do posiłków w ciągu roku (o co najmniej jedną trzecią).

Post ścisły (ieiunium et abstinentia) - jak wyżej, ale wszystkie posiłki są bezmięsne (nie mogą zawierać mięsa również jako dodatek albo w formie wywaru, jak np. rosół).

Święta nie znoszą postu w danym dniu.









Kazanie Księdza Jana Jenkinsa na Środę Popielcową:

Rozpoczęliśmy okres Wielkiego Postu, okres będący w całym Kościele czasem pokuty. Jest to w pewnym sensie jedna dziesiąta roku, dziesięcina ofiarowana w specjalny sposób Bogu, aby zadośćuczynić za nasze grzechy. Musimy jednak pamiętać, że nasza pokuta nie ma jedynie na celu naszego umartwienia. Właściwym celem jest zdobycie cnót. Tak więc poprzez ten czas Wielkiego Postu chciałbym w każdym tygodniu mówić wam o innej cnocie, a w dniu dzisiejszym nie mógłbym znaleźć odpowiedniejszej niż cnota wstrzemięźliwości, gdyż dziś rozpoczynamy okres Wielkiego Postu.
Wstrzemięźliwość jest cnotą, która powściąga nasze skłonności do szukania przyjemności zmysłowych, zwłaszcza tych, które związane są ze zmysłami smaku i dotyku. Z pewnością wiecie, że nasze zmysły często dostarczają nam przyjemności, że ciastka są smaczne, są więc dobrym pokarmem. Dlaczego jednak tak jest? Powód tego jest taki, że Mądrość Boża wyposażyła naszą naturę w pewne przyjemności, by dopomóc nam w dokonywaniu określonych aktów, zwłaszcza tych, które dotyczą zachowywania i przekazywania życia.
Wszyscy wiecie, że jeśli nie będziecie jedli, stawać się będziecie coraz bardziej chudzi i wysuszeni, aż ostatecznie umrzecie. Tak więc musicie jeść. Jeśli jednak zastanowicie się nad jedzeniem jako takim, jest ono właściwie czymś odrażającym. Pomyślcie o tym trochę, nie ma w istocie nic bardziej wstrętnego niż branie martwego zwierzęcia, pieczenie go, a następnie wpychanie we własne ciało. Co gorsza, żujecie je nawet, pokrywacie tą śluzowatą wydzieliną zwaną śliną i ostatecznie idzie to wszystko do waszego brzucha, gdzie mają miejsce wszelkie okropności. Być może nie zastanawialiście się nad tym specjalnie, gdybyście jednak byli kiedyś w szpitalu i mieli operowany żołądek czy robioną gastroskopię, wiedzielibyście, że żołądek jest dość odrażającym miejscem. Wszyscy wiemy też, co dzieje się z pokarmem po strawieniu – zmienia się on w coś jeszcze gorszego, w coś, czego pozbywamy się czym prędzej w toaletach.
Tak więc po zastanowieniu się nad tym procesem jako takim, nikt nie miałby ochoty jeść. Gdyby z jedzeniem nie były związane pewne przyjemności, byłaby to jedna z najgorszych rzeczy w społeczeństwie, gdyż powoduje jedynie zabijanie przez nas zwierząt, a następnie zanieczyszczanie środowiska śmieciami. Jednak mimo wszystko, musimy jeść. Aby dać nam zachętę do jedzenia, Bóg uposażył naszą naturę w przyjemność płynącą z jedzenia, byśmy nie pomarli z głodu.
Jest to prawdziwe również w tym co dotyczy przekazywania życia. Biorąc pod uwagę wszystko, co rodzice muszą znieść by zrodzić dzieci, gdyby z aktem prokreacji nie były związane pewne przyjemności, po prostu na świecie nie byłoby nikogo.
Jednak w smutnym stanie, w jakim znajdujemy się po grzechu pierworodnym, często mylimy przyjemność z celem, dla jakiego Bóg ją ustanowił i usiłujemy je od siebie odłączyć. Najczęściej też wolimy samą przyjemność, od tego, dla czego Bóg ją ustanowił.: zamiast jeść, by żyć, żyjemy aby jeść. Tak więc potrzebujemy specjalnej cnoty, by zaprowadzić w tym właściwy porządek, a cnotą tą jest wstrzemięźliwość. Cnota wstrzemięźliwości odnosi się do samej przyjemności, sprawiając, by nie przekraczała ona zdrowego rozsądku. Ponieważ przyjemności związane ze zmysłami smaku i dotyku są najbardziej skłonne do przekraczania granic rozsądku, wstrzemięźliwość dotyczy głównie tych właśnie rzeczy.
Istnieje również naturalna cnota wstrzemięźliwości, porządkująca nasze dążenie do przyjemności wedle zasad rozumu, i o tej cnocie mówią często poganie, zwłaszcza Arystoteles i stoicy. Jednak my, jako chrześcijanie, posiadamy wstrzemięźliwość w znacznie większym stopniu, mówiąc inaczej: nasza wstrzemięźliwość oparta jest nie tylko na zdrowym rozsądku, ale tez na wierze: nie tylko jesteśmy istotami rozumnymi, ale też dzięki łasce Bożej jesteśmy Świątyniami Ducha Świętego. 
Każda z cnót posiada to, co moglibyśmy nazwać jej integralnym elementem. Oznacza to, że do wykonywania każdej cnoty konieczne są pewne warunki, bez których czegoś by jej brakowało. W przypadku wstrzemięźliwości konieczne są dwie główne rzeczy, z których jedna jest niejako dopełnieniem drugiej. Pierwszą jest poczucie honoru- czyli świadomość, że jesteśmy stworzeni dla wyższych rzeczy, nie dla przyjemności tego świata, ale dla czegoś większego, czegoś szlachetniejszego. Musimy mieć świadomość, że jesteśmy przeznaczeni do czegoś większego niż zwierzęta, poświęcające cały swój czas na szukanie pożywienia, że stworzeni jesteśmy by poznać prawdę, by ulec pięknu, by osiągnąć nieskończone dobro. Nawet uczestniczący w Olimpiadach poganie rozumieli to: przyjrzyjcie się wszystkim treningom, jakie przechodzili, wszystkim wysiłkom, specjalnym dietom, jakie na siebie nakładali - wszystko po to, by osiągnąć chwałę zwycięstwa. A przecież my, jako chrześcijanie wiemy, że jesteśmy przeznaczeni do znacznie większej chwały.
Drugim wymaganym elementem, będącym niejako uzupełnieniem pierwszego, jest zmysł wstydu. Przyjemności te, doprowadzone do przesady, prowadzą do kompromitacji i hańby. Nie ma nic bardziej haniebnego, niż zostanie ofiarą podłej wady z powodu głupiej i przemijającej przyjemności. Odczuwamy nawet osobiście wstyd, gdy widzimy ludzi pijanych, widząc ich w stanie, do jakiego podprowadziła ich nikczemna przyjemność, niszcząca ich rozsądek. Usiłujemy nawet ukrywać te przejawy niewstrzemięźliwości przed innymi, ponieważ instynktownie wiemy, że są one poniżej naszej prawdziwej godności.
Istnieje tak wiele cnót związanych ze wstrzemięźliwością, że niestety nie możemy w tym miejscu omówić ich wszystkich – w istocie nawet cały okres Wielkiego Postu, czterdzieści dni, nie wystarczyłyby na poświęcenie każdej z nich jednego dnia. Możemy jednak powiedzieć o kilku: cnota łagodności jest częścią wstrzemięźliwości, ponieważ ogranicza przyjemność odczuwaną przy okazywaniu gniewu, również cnoty pilności i wyrozumiałości pomagają nam w walce toczonej przeciwko złu. Cnota pokory poskramia miłość, jaką żywimy do samych siebie, podobnie jak skromność. Istnieje również specjalna cnota, która reguluje czerpanie przyjemności z zabaw – zwana eutrapelia, ponieważ człowiek mądry nie tylko uczy się, ale też wie, jak się bawić.
Ponieważ jednak istnieje tak wiele cnót, być może najlepiej będzie zastanowić się nad jednym z aspektów wstrzemięźliwości, związanym z poszczeniem.  Prawdopodobnie najskuteczniejszym sposobem umartwienia i ograniczania tej pożądliwości jest połączenie postu z wykonywaniem uczynków miłosierdzia.  Gdy siadacie do posiłku, najpierw módlcie się, jako że wówczas będziecie mieli myśli skierowane ku rzeczom wyższym, a nie tylko ku jedzeniu, jak to czynią zwierzęta. Następnie, starajcie się usługiwać innym. Podawajcie wszystkim to, czego potrzebują, a sami bierzcie potrawy na ostatku. Jeśli wypadnie wam być obsługiwanymi, bierzcie mniejsze i mniej smakowite kawałki mięsa, pozostawiając lepsze dla przyjaciół. Często przesadzamy w tym, co uważamy za dobre i lepiej jest myśleć o potrzebach innych, niż o swym własnym głodzie. Wszystkie te praktyki są częścią tego, co moglibyśmy nazwać chrześcijańską etykietą, będącą niczym więcej, jak tylko praktykowaniem cnót wstrzemięźliwości i miłości bliźniego.
Tak więc, drodzy uczniowie, pamiętając o tym wszystkim, starajmy się wdrażać to w praktyce. Jako osoba, która odwiedza wiele domów, niemal natychmiast jestem w stanie stwierdzić - na podstawie tego jak spożywacie posiłki - na ile ugruntowana jest w waszych rodzinach cnota. I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie. Wiem na przykład, że praktyką Marynarki Wojennej było prowadzenie rozmów wstępnych z kandydatami  podczas lunchu, ponieważ jak powiedział mi pewien oficer prowadzący nabór – często więcej mógł się dowiedzieć o charakterze młodego człowieka ze sposobu, w jaki jadł, niż z rozmowy z nim. Tak więc mając na uwadze dobro naszych dusz i naszą przyszłość, módlcie się do Matki Bożej o tę cnotę wstrzemięźliwości, która wzbogaci nasze zasługi na wieki wieków. Amen.

Ksiądz Jan Jenkins.